limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Czwartek, 14 kwietnia 2016 | dodano: 14.04.2016

+6. Dywan wysokich chmur całkowicie przesłaniający słońce. Bez podmuchów. Sucho. Ruszam 6:09. Kręci się całkiem nieźle. Z czasem lekko do przodu w porównaniu do wczoraj. W sumie bez ekscesów tylko na moście nad Czarną Przemszą przed Zieloną wyprzedzał mnie dźwig i gdyby jadący z przeciwka Mercedes nie zwolnił to by się na niego wpakował. Mnie objeżdżał z dostatecznym zapasem miejsca. Niemniej miejsce na manewr wyprzedzania nieco niefortunne. Światła dziś stane w 1/3. Te na Alei Róż udało się przejechać płynnie. Na miejscu z zapasem 3 min. Więcej rowerzystów dziś po drodze. Zapamiętałem pięciu.

Dziś znów przyszło mi popracować dłużej. Plus tego taki, że przeczekałem wszystkie deszcze jakie za dnia padały do 17:00 a może nawet i ciut dużej. Startuję do powrotu o 19:30. Jezdnie mokre. Trochę zawiewa. Robi się ciemno. Bez kombinowania i bez ciśnienia kręcę przez Mec, Środulę, Stary Będzin i nerkę w stronę Łagiszy. Przed nią skręcam prosto na światła na "86" i dalej przez Gródków "913" prosto do domu. W miarę gładko poszedł powrót. Trochę dyskomfortu powodowały tylko potoki samochodów zjeżdżające z "86" na "913" w moją stronę i wyprzedzające mnie czasem całymi tabunami.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 19:56 czwartek, 14 kwietnia 2016 | linkuj A mnie jednak tak.
amiga
| 18:24 czwartek, 14 kwietnia 2016 | linkuj I nie udało mi się wrócić na sucho pogoda pod psem...
limit
| 11:21 czwartek, 14 kwietnia 2016 | linkuj Zanosi się na to, że Ty wrócisz na sucho a ja na mokro...
amiga
| 11:03 czwartek, 14 kwietnia 2016 | linkuj Miałeś przyjemny dojazd, mnie niestety na ostatnich kilometrach dorwał deszcz
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!