DPOD
-
DST
56.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
03:05
-
VAVG
18.16km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
+2 o 5:30. Na wyjściu wrażenie, że jednak jest cieplej. Jeszcze szarówka ale już sporo widać. Dywan chmur. Trochę wiatru. Ruszam 6:09. Jezdnie suche. Jedzie się bardzo dobrze. Dziś wdzianko nieco lżejsze i mimo tego komfort termiczny bardzo dobry. Punkty kontrolne pozaliczane w dobrym czasie. Robię postój na foto hotelu. Światła na Alei Róż nieczynne więc przejeżdżam bez stania. Kolejne, na Mortimerze, działają i muszę chwilę odczekać. Potem już spokojnie ścieżką aż za rondo na Zagórzu i dalej Szymanowskiego do celu. Na miejscu z zapasem 6 min. Na odcinku od Parku Hallera w D. G. do mety niegroźnie pokapywanie. Przez kilka minut słońce robiło ładny spektakl kolorystyczny przechodząc przez prześwit między horyzontem a warstwą chmur. Z braku dogodnego miejsca do focenia jedynie rzucałem co chwilę okiem na widowisko. Park na Zielonej jak najbardziej zasługuje na swoje miano. Wszystko dookoła jeszcze pokryte wyschniętymi trawami a tam już soczysta zieleń. Na drzewach też już widać coraz więcej tej barwy. W końcu wiosna!
Po pracy całkiem przyjemne warunki jak na marzec. Sporo słońca czasem tylko przesłanianego przez chmury. Niestety dość zauważalny wiatr mniej więcej z zachodu. Cieplej. Od samego rana miałem zamiar pozaginać powrót i to również w terenie jeśli tylko będzie wyglądał "jezdnie". Na początek ruszam w stronę parku na Środuli i dalej przez Plejadę na ścieżkę z Pogoni do Będzina. Od nerki robię podjazd na Syberkę i za przystankiem tramwajowym naprzeciw M1 wbijam w teren poczynić nieco eksploracji zasugerowanych przez OpenStreetMap. Eksploracje są bardzo owocne i wyprowadzają mnie na ul. Grodziecką. Kawałek jadę asfaltem i ponownie wbijam w teren poczynić kolejne eksploracje kończące się na wylocie z parku Rozkówka. Asfaltem kręcę do Wojkowic. Przed dawną K. W. K. "Jowisz" wbijam w teren i znanymi już dróżkami polnymi docieram do brzegów Brynicy i wzdłuż nich dociągam do Netto w Wojkowicach. Stamtąd klinkierkiem (czyli wschodnim brzegiem Brynicy) dociągam do Bobrownik i dalej do Rogoźnika. Dalej wdrapuję się pod cmentarz w Siemoni i tamże znów podkuszony przez OpenStreetMap robię sobie ładny, w sam raz pod fulla, zjazd w stronę Twardowic. Wybywam ostatecznie na asfalt i wjeżdżam do Twardowic. Na skrzyżowaniu w centrum wsi widzę jakiegoś rowerzystę zjeżdżającego z Nowej Wsi do Góry Siewierskiej. Zaczynam go gonić i zjeżdżamy się w siodełku między Twardowicami a Górą Siewierską. Zaczynam podejrzewać, że mam przed sobą Freya. Jak się obejrzał ze dwa razy za siebie to go w końcu zawołałem. Jednak on. Wjeżdżamy do Góry Siewierskiej i przystajemy na chwilę przy sklepie zamienić kilka słów. Dawno się nie widzieliśmy na wspólnym kręceniu więc jest kilka tematów do wspominek. Długo to jednak nie trwa bo odrobinę wieje i szybko stygniemy. Żegnamy się i jeszcze kawałek jedziemy razem ale Rafał szybko mi zaczyna uciekać. Gładsze opony, lemondka i na zjeździe w lesie szybko mi się oddala. Jemu droga wypadła na Dąbie a ja za lasem skręcam do Strzyżowic, skąd jeszcze tylko jedna prosta i ląduję w domu. I jeszcze ciągle jasno. Całkiem fajne i przyjemne kręcenie popracowe. Po drodze przepłoszyłem kilka sarenek. Było kilka ładnych widoczków. Takich powrotów będzie coraz więcej. Jedyne co jeszcze średnio mi pasuje to temperatura. Jak zacznie osiągać 25 w cieniu kręcenie będzie czystą ekstazą :-)
Kategoria Praca
komentarze