limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOND

  • DST 42.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 20.16km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 grudnia 2015 | dodano: 01.12.2015

Nie wiem ile dziś było na termometrze ale wszystko wskazywało na to, że prognoza pogody z ICM-u trafiła w dziesiątkę. Na starcie o 6:09 było całkiem przyjemnie ciepło jak na tą porę roku. Bez opadów ale za to wiał bardzo silny wiatr. Sprawił on, że czas przelotu wyszedł niemal taki jak w warunkach letnich. Dosłownie "się leciało". Punkty kontrolne pozaliczane dobrze przed czasem. Na prostej od szkoły w Gródkowie do świateł na "86" kilka razy nieźle mną miotnęły zawirowania powietrza. Potem lekko niewyraźnie zrobiło mi się w Dąbrowie Górniczej. Dojeżdżając do ronda w centrum wyjechałem zza wysokiego bloku. Zmieniałem właśnie pas na lewy kiedy zaczęło mnie po prostu pchać z powrotem na prawy. A za mną samochody. Drastyczne zmniejszenie prędkości i jakoś udało się sytuację opanować ale przez moment duszę miałem na ramieniu. Z postojów dziś to szlaban przed pociągiem KŚ do Gliwic, foto hotelu i światła na Mortimerze. Poza tym bardzo przyjemna jazda. Nawet pomimo tego, że jakieś 4 ostatnie km w lekkim deszczu. Na miejscu jestem z zapasem 6 min. W butach sucho więc jest ok. Nie kojarzę bym natknął się po drodze na jakiegoś rowerzystę. Mam nadzieję, że prognoza dalej będzie się sprawdzać i po południu wiatr osłabnie. W przeciwnym razie będzie niezła siłownia na powrocie.


Wychodząc z pracy stwierdzam następujące zmiany: jest zimniej, wieje słabiej, jezdnie w większości suche, pochmurno. W związku z nienajgorszymi warunkami decyduję się ociupinę wygiąć powrót. Przez park na Środuli i obok Plejady jadę w stronę kościoła na Pogoni. Tam wbijam na ścieżkę i toczę się nią aż do nerki w Będzinie. Dalej przez Zamkowe do Grodźca i zjazd na ścieżkę w stronę Wojkowic. Gdzieś po drodze robi się ciemno. Za kościołem (tym od strony Grodźca) skręcam do Strzyżowic i serią pagórków dotaczam się aż do miejsca, gdzie już nie pozostaje mi nic innego jak tylko skręt w moją ulicę i szybki zjazd do domu. Przyjemnie się jechało powrót mimo tego, że w miejscach frontalnego ataku na wiatr przyszło mi się nieco namęczyć. Były też jednak fajne odcinki gdzie z wiatrem w plecy jechało się bardzo lekko. W sumie to już wolę ten wiatr jak tą poranną wodę.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!