limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPNDZ

  • DST 38.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 16.64km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 listopada 2015 | dodano: 30.11.2015

+4. W nocy i przed startem padało. Do tego był silny wiatr, na szczęście dla mnie, sprzyjający. Wystartowałem o 6:05. Dziś występ w zestawie gumowym, choć na finiszu doszedłem do wniosku, że można było sobie go spokojnie odpuścić. Jednak dałem się wystraszyć słupkom na ICM-ie. Było mokro, ze dwa razy przez chwilę padało ale generalnie dojechałbym na raczej suchy. No nic. Powrót ma być w lepszych warunkach. Kręciło się nawet przyjemnie. Trochę tylko zmarzły palce u stóp. Czasu dziś specjalnie nie kontrolowałem bo starszy GPS w kieszeni a zegarek pod rękawem więc nie było jak za bardzo w locie się weryfikować. W sumie sprawdziłem tylko czas ze 2x. Raz na światłach na "86" jeszcze niedaleko domu. Potem drugi raz czekając aż przejedzie pociąg do Zawiercia w Dąbrowie Górniczej. Dziś bez foto hotelu. Za dużo grzebania w bagażu za aparatem. Reszta drogi byłaby spokojna gdyby nie jeden świr w busie, który wyprzedzał mnie dużo za blisko między światłami na Alei Róż a tymi na Mortimerze. I tak potem stał na tych drugich. Reszta drogi spokojna. Na miejscu 2 min. po czasie.

Po pracy zupełnie inne warunki. Sucho. Wiatr chyba silniejszy. I jest zdecydowanie chłodniej. Chwilę po starcie zatrzymuję się by jednak uzupełnić przyodziewek o "komin". Od razu lepiej. Kręcę niespiesznie przez Mec i Środulę w stronę Starego Będzina. Nawet na zjazdach ciężko się rozpędzić bo wieje prosto na twarz. Tak więc kręcę niemal spacerowo ścieżką do nerki. Tam przejściami podziemnymi przebijam się na kierunek Łagiszy i dzięki temu mam wiatr z boku. Jedzie się odrobinę lżej ale szału nie ma. W Sarnowie znów robię zwrot na wiatr ale tu tylko kawałek do świateł jest pod górkę. Reszta to większość z lekkim spadem lub po płaskim więc da się jechać. Niestety prędkość dalej podła. W domu zamieniam sakwy na większe i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem staczam się ostatecznie do domu. Nie wiem... Może to już jakaś choroba ale mimo raczej słabych warunków jakoś nie wyobrażałem sobie innej formy dojazdu do pracy niż rowerem. Nawet przez myśl mi nie przeszło by iść na autobus tylko jak deszcz zaczynał mocniej za oknem hałasować, to zastanawiałem się czy to już dość mocne na zestaw gumowy, czy jednak próbować w zwykłym. Zaś na powrocie autentycznie cieszyło mnie to, że tylko wieje i jest ciut powyżej zera. Ciekawe z czego będę się cieszył w styczniu albo lutym?


Kategoria Praca


komentarze
Mariotruck
| 16:10 poniedziałek, 30 listopada 2015 | linkuj Adam ich chyba przyciąga całym swoim jestestwem; )
A wody fakt z góry dużo się u nas lało. Dopiero koło P4 przestało.
amiga
| 11:30 poniedziałek, 30 listopada 2015 | linkuj o... dzisiaj też miałeś idiotę za kierownicą... to chyba sezon na nich... ciemno z rana to się jeszcze nie przebudzili... szkoda gadać...W Katowicach lało i to solidnie go 7:00... później było już nieźle.. .tyle, że mokro przy czym chyba Katowice były już na granicy deszczu, w wszystko co na północ raczej się nie zamoczyło... :)
limit
| 06:57 poniedziałek, 30 listopada 2015 | linkuj Zanosi się na to, że jutro powtórka pogodowa będzie rano.
Mariotruck
| 06:35 poniedziałek, 30 listopada 2015 | linkuj A ja umoklem rano bo dymałem przy tych największych słupkach na ICM''e ;)
Aleuszy Ci powiedzieć ze ta koszulka o której Ci pisałem jest fenomenalna :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!