limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Poniedziałek, 23 listopada 2015 | dodano: 23.11.2015

Poranek na zdecydowanym minusie. Już na starcie (6:03) widzę, że jezdnia pokryta przymarzniętą wilgocią. Próba hamowania nie wypada najgorzej ale nie daję się nabrać na ten chwyt i jadę ostrożnie. Na skrzyżowaniach słyszę jak samochody piłują nim złapią przyczepność. Kręcę spokojnie również z tego powodu, że jest po prostu zimno. Jak tylko się na zjeździe rozpuściłem z hamulcami to mi zaraz zaczęły marznąć stopy i dłonie. Tak więc trzeba balansować na granicy przegrzania i zmarznięcia. Pierwsze punkty kontrolne przejechane wcześniej niż zwykle ale im bliżej "Zielonej" tym bardziej jestem bliski czasów przelotu letniego. Za "dworcem" w Dąbrowie Górniczej (po krótkim postoju na szlabanie) jestem jeszcze w czasie ale po światłach na Alei Róż czas zaczyna uciekać. Ostatecznie ląduję na mecie o 7:04. Po drodze widzę niebieskie i pomarańczowe koguty na "94" ze świateł z Alei Róż. Pewnie dzwon. Potem jeszcze przed samą pracą wymijam się z pełną lawetą. Będą mieli dzisiaj żniwa, oj, będą mieli.

W ciągu dnia słoneczko ładnie świeciło i dzięki temu asfalty zrobiły się dość suche. Przed wyjściem zadzwonił Prezes. Umówiliśmy się w centrum Zagórza. Spotykamy się gdzieś kwadrans po piętnastej i spokojnie kręcimy w stronę centrum Dąbrowy Górniczej. Pojawił się zachodni, zimny wiatr. Momentami trzeba z nim trochę powalczyć. Na chwilę wchodzę do ProLine-a i potem dalej we dwóch kręcimy na Ksawerę. Stąd pod targ w Będzinie. Po drodze rozmawiamy na ile pozwalają nam samochody i szum wiatru w uszach. Przy targu Marcin miał już zawracać ale specjalnie nie musiałem go namawiać żeby zagiął w stronę Łagiszy. Potem jeszcze raz ściągam go z kierunku na Zieloną i razem jedziemy do Sarnowa. Tu już bez pogadanek żegnamy się i on zjeżdża w stronę Preczowa i Pogorii 4 a ja do świateł na "86" i dalej prosto do domu. Jadę od świateł prosto pod wiatr. Do tego ostatnie 2 km jeszcze pod zacinający śnieg. Na chwilę wchodzę do piekarni i jak wychodzę to na zewnątrz regularna zadymka. Na szczęście do domu jakieś 300m więc to już nie jest wielki problem. Sęk w tym, że jak się to wszystko nie stopi i nie zniknie w nocy, to jutro będę musiał wziąć pod uwagę jazdę zbiorkomem do pracy :-(


Kategoria Praca


komentarze
gozdi89
| 18:00 poniedziałek, 23 listopada 2015 | linkuj Jednak chmurka poszła w twoją stronę, bo mi się udało bez opadów białego puchu wrócić. Jedynie od Parku Hallera jazda na minimum mocy bo już rezerwa i lekkie przechłodzenie organizmu się odezwało.
amiga
| 15:43 poniedziałek, 23 listopada 2015 | linkuj Oj na bank mieli dzisiaj żniwa... co chwilę gdzieś było widać policję, na sygnale i nie na sygnale... dawno ich tylu nie widziałem, a warunki... makabra... Oby wieczorem było lepiej....
limit
| 08:28 poniedziałek, 23 listopada 2015 | linkuj Zdróweczka! Super, że te opaski dają efekt, na jaki liczyłem bo niestety teraz to już będzie dużo jeżdżenia po nocy. Jest cień szansy, żem nie dzięki nim nie rozjadą.
Mariotruck
| 06:51 poniedziałek, 23 listopada 2015 | linkuj Ja dziś jeszcze autem bom chory ale szklanka była niezła. Dlatego na 94 był wypadek ( ktoś chciał przechytrzyć fizykę ) . Na szczęście zdążyłem zjechać do Centrum i przez dworzec na Łęknice. Widziałem więc Pana panie Limicie od dworcem gdyż Pana mijałem :) Muszę pochwalić za odblaski bo widać Cię z kilometra :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!