limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOND

Piątek, 20 listopada 2015 | dodano: 20.11.2015

Nieco chłodniej niż wczoraj. Obstawiłbym +5. No może +7. Jezdnie mokre ale bez opadów na starcie. Wiatr chyba trochę pomagający. Ruszam 6:12. Kręci mi się bardzo dobrze i punkty zaliczam w czasie. Na "dworcu" w Dąbrowie Górniczej trafiam na szlaban ale pociąg już rusza więc stania mało. Po drodze focę hotel choć widoczność kiepska. Może coś tam wyszło. Na granicy Dąbrowy Górniczej i Sosnowca pojawia się deszczyk. Nic wielkiego ale przez te kilka kilometrów do finiszu jednak kurtka trochę nasiąka i nogi zaczynają się wychładzać. Dziś dzień szalonych e-"L"-ek i "kierowników" zlewających pierwszeństwo rowerzysty na ścieżce. Na szczęście nie było sytuacji kryzysowych bo po prostu na nich uważałem żeby się pod koła nie dostać. Na miejscu z minutą zapasu lekko nasiąknięty wodą. W butach jednak sucho więc ogólnie nie było źle. Dojazd raczej przyjemny. W pracy chcieli się zakładać czy będę dziś na rowerze ;-) Szaleni.

W trakcie dnia dociera potwierdzenie, że przesyłka jest do odbioru. W związku z tym plan powrotny ulega przewidywanej korekcie o dodatkowe kilometry. Przez Stawiki, Morawę i Szopki kręcę do centrum Katowic. Po drodze ruch taki sobie. Spodziewałem się gorszego. Męczą mnie tylko te wszystkie światła. Przez nie jest stosunek jazdy przerywany. Poza tym ok. Bez problemów docieram pod galerię przy dworcu, zapinam na chwilę rower i szybko odbieram paczkę. Mocowanie dodatkowego balastu idzie sprawnie i kilka minut później wracam prosto do domu. Trochę się pozmieniało w centrum Katowic od mojej ostatniej tam bytności więc jadę trochę na czuja ale udaje się bez problemów wybić na Spodek i potem dalej przez Pętlę Słoneczną w stronę Placu Alfreda. W Siemianowicach Śląskich jakoweś zatory, które udaje mi się jednak rowerkiem przejechać bez problemu. Do Bańgowa jeszcze ruch dość konkretny ale jak tylko porzucam "94" to już jest spokojnie. Na Przełajce pojawia się krótki, zupełnie niegroźny deszczyk. Zanika nim dojeżdżam do Wojkowic. Rezygnuję ze skrótu terenowego przy wiadukcie spodziewając się tam bagienka po niedawnych opadach i fakcie, że stacjonowały tam jeszcze niedawno pojazdy uczestniczące w remoncie jezdni w tej okolicy. Spacerowo podjeżdżam pod kościół i skręcam za nim w stronę Strzyżowic. Zjazd, podjazd, skręt  w prawo, zjazd, zakręt w lewo i jestem już na prostej do domu. Kilka minut niespiesznego kręcenia i osiągam metę. W sumie przyjemne kręcenie. Popołudniowa jazda raczej na sucho, przy umiarkowanych podmuchach i przyzwoitej temperaturze.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 16:47 piątek, 20 listopada 2015 | linkuj Całkiem być może, że to wszystko przez pogodę. Mnie dziś lekko dyńka cisnęła więc może też i trochę z tego wrażenie takie, że wszystko naokoło jest jakieś nerwowe. Ważne, że dzisiejsze jeżdżenie udało się zakończyć żywym :-)
amiga
| 15:21 piątek, 20 listopada 2015 | linkuj To chyba zmiana pogody powoduje taki cyrk na drogach... bo ni to zima, ni to lato... wieje, leje... i do bani... Dzisiaj też kilak dziwnych sytuacji miałem... Nie ma gdzieś statystyk wypadków w rozpisce na dni... i np województwa... mam wrażenie, że dzisiaj statystyki były podciągnięte...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!