limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 40.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 22.64km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 listopada 2015 | dodano: 17.11.2015

Dziś bardzo przyjemny dojazd do pracy z nutą zawałową przed finiszem. Startuję lekko obsunięty pomimo tego, że wstałem z zapasem. Ruszyłem o 6:13. Jezdnie mokre ale bez opadu. Również wiatru nie zauważam. Dywan chmur nie jest tak szczelny jak wczoraj i chyba wisi nieco wyżej. Miejscami nawet prześwituje jaśniejszy kawałek nieba. Na początku toczę się z uczuciem i dzięki temu trafiam na "zielone" na "86" o 6:22. Punkt kontrolny za mostem na Czarnej Przemszy zrobiony minutę przed czasem. "Dworzec" dziś bez szlabanów. Potem foto hotelu. Chwila stania na czerwonym na Alei Róż i rzut na taśmę na późne zielone na Mortimerze. Potem już spokojnie ścieżką, na której tym razem żaden kierowca nie próbował mnie zabić. Objeżdżam rondo i skręcam w Szymanowskiego. Za kościołem z prawej strony wyjeżdża kombiak i zatrzymuje się na skrzyżowaniu. Chyba go jednak wyczułem bo zacząłem mu się przyglądać uważniej. I się nie pomyliłem. Rusza jakby chciał mi zajechać drogę. W ostatniej chwili się zreflektował i gwałtownie stanął. Blisko może nie było ale lekko ciśnienie podskoczyło. Końcóweczka do mety już bez sensacji. Ląduję z zapasem 3 min.

W ciągu dnia coś kapało więc jezdnie dalej mokre ale na moim powrocie tylko tyle. No może jeszcze trochę wiatru z zachodu ale niezbyt uciążliwego. Kręciło mi się bardzo dobrze i nawet całkiem żwawo. Trochę nawet się zagotowałem. Wracam przez Mortimer, Reden, bieżnię na Pogorii 3, Piekło, bieżnię na Pogorii 4, Preczów i Sarnów. Na pojezierzu pustki. Na P3 trzech piechurów w sumie widziałem, na P4 jedną pieszą i rowerzystę. Teraz fajnie się tam jeździ. Przez moment widać było zachodzące słońce kiedy to zeszło poniżej pułapu chmur a jeszcze nie zdążyło schować się za horyzont. Finisz już przy zapadających ciemnościach.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 16:45 wtorek, 17 listopada 2015 | linkuj Ja to się cieszę, że tylko na nerwach się skończyło. Zawsze mogło być gorzej.
amiga
| 15:33 wtorek, 17 listopada 2015 | linkuj Dzisiaj jest dzień idioty... Mi wymusiła babka pierwszeństwo, Tobie prawie wjechali pod koła.. a kumpel mówił, że gdy jechał samochodem do Katowic to też miał kilka takich przygód... Nie ma pełni a ludziom odbija na drogach... ech... szkoda gadać... Ja mam film... jeszcze się zastanowię czy go opublikować na YT...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!