limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

  • DST 69.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 20.29km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 września 2015 | dodano: 14.09.2015

Termicznie rześko. Mimo tego występuję dziś "na krótko". Start tak na granicy spokojnej jazdy - 6:14. Jedzie się bardzo dobrze choć trochę po przedramionach chłodno. Dziś kilku rajdowców. Jeden już na wyjeździe z domu. Generalnie jednak stosunkowo spokojny przejazd. Nie stoję na "dworcu" w D. G. Na hotelu nie zauważyłem jakichś drastycznych postępów ale foto robię. Na miejscu z zapasem 5 min.

Po pracy miałem już dziś resztę dnia zaplanowaną na sprawy klubowe. Rano słoneczko a po południu dywan chmur. Ale na szczęście takie, co to raczej deszczu nie powinny dać. Skończyło się też na kilku niegroźnych kroplach około 17:00 i potem przed 20:00. Po pracy bez gięcia przemycam się na Niwkę pod stadion. Tam czekam na resztę umówionej ekipy. Pierwszy zjawia się Maciek. Przy rozmowie zastaje nas niedługo później Darek. Prezes zjawia się na samym końcu. Chwilę rozmawiamy i potem zabieramy się za robotę czyli objazd finalny trasy na sobotnie eskortowanie. Sprawa idzie tym razem sprawnie i szybko. Około 17:30 jesteśmy na Środuli gdzie Maciek robi Prezesowy 2:0 w piłkarzyki. Potem ruszamy w kupie podciągnąć Darka na jakąś sensowną drogę do Mysłowic. Pożegnawszy się z nim na Ludwiku we trzech przebijamy się pod kwaterę Maćka, gdzie okupujemy ławeczkę na skwerku wspominając, planując i świętując Maćkowe urodziny. Kiedy robi się już szarówka żegnamy się z jubilatem i z Prezesem przebijamy się na ścieżkę zaczynającą się przy kościele na Pogoni. Tąże kręcimy do Będzina. Na wysokości cmentarza nadziewamy się na klubowego kolegę Krzyśka z jego towarzyszem kręcenia. Oczywiście temat koszulek, który to już od maja nie może się urodzić. Jeszcze trochę i Prezesowi się od Krzyśka dostanie po uszach za to ;-p Że pora już ciemna a warunki mało sprzyjające do debat szybko się żegnamy i kręcimy do Będzina a chłopaki do Sosnowca. Z Prezesem kończę wspólne jeżdżenie przy przejściu podziemny pod Al. Kołłątaja. On odbija gdzieś na kierunek Dąbrowy Górniczej a ja na Łagiszę i dalej przez Sarnów do domu. Po drodze posiłkuję się autobusem linii "125", za którym to podciągam się kilka przystanków zyskując nieco na dziennej średniej i czasie przelotu powrotnego. Rowerowo udany dzień. Towarzysko takoż. Szkoda tylko trochę, że taki krótki. W domu jestem już za całkowitych ciemności. Plus taki, że całkiem ciepło. Całą drogę powrotną odprawiłem na krótko i było bardzo przyjemnie. Zupełnie nie to co rano.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!