limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZ

  • DST 38.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 23.27km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 31 sierpnia 2015 | dodano: 31.08.2015

+14. Na polach trochę mgieł. Wiatr niewyczuwalny. Bez chmur. Bardzo przyjemne warunki do jazdy. Miałem do pracy pokręcić na Srebrnej Strzale ale pewne okoliczność sprawiły, że start się obsunął na 6:18 więc aby nadrobić straty poleciałem Rzeźnikiem. Przejazd sprawny i spokojny choć miałem wrażenie, że dziś jakby już więcej samochodów. Na "dworcu" w Dąbrowie Górniczej jestem po KŚ. W parku Hallera sprzątanie po weekendowych imprezach idzie pełną parą. Na hotelu znowu pojawiają się rusztowania czyli coś się dzieje. Na mecie jestem z zapasem 3 min. Srebrnym musiałbym pieruńsko się naszarpać żeby dać radę w takim czasie.

Po pracy temperaturka i warunki jak najbardziej to intensywnej jazdy ale dziś powrót bez zaginania. Kolejno Mec, Środula, Stary Będzin. Przed nerką decyduję się na zmianę kierunku i zamiast przez Grodziec wracam przez Sarnów. Zjeżdżam więc w przejście podziemne przy nerce i potem w drugie pod Al. Kołłątaja i kieruję się na Łagiszę. Kątem oka rejestruję jakiegoś zawodnika, który po chodnikach próbuje mi dotrzymać tempa. Standardowa procedura na sprawdzenie czyli wrzucam blat na przodzie, zostawiam sobie dwa kółka na tyle w rezerwie i włączam młynki. Gdzieś tak przy 36km/h mi się zgubił. Albo skręcił w inną stronę albo doszedł do wniosku, że nie da rady. Rozpędzony tym testem już dalej też kręcę dość żwawo ale już nie aż tak bardzo. Szybko przelatuję standardową trasę do domu. Tu odstawiam Rzeźnika, zapinam sakwy na Błękitnego i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Na wyjściu ze sklepu wita mnie pulsowania powietrza. Moment zajmuje mi zorientowanie się co się dzieje. Dzieje się klasyczny pokaz wieśniactwa-buractwa. Jakiś egzemplarz przyjechał po 2 piwa i fajki Hammerem. Zostawił go na parkingu przed sklepem z opuszczonymi szybami i na full rozkręconymi jakimiś prymitywnymi dźwiękami obfitującymi w basy. One to powodowały, że razem z powietrzem wibrowała też gleba. Cóż, kasę może i człowiek ma ale gustu i taktu za grosz. Na szczęście wystarczy, że wrzucę sakwy na bagażnik i się stamtąd zwinę bym nie musiał tej żenady cierpieć, co czynię z wielką ulgą sprawnie docierając na kwadrat.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!