limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

122,5% planu

  • DST 245.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 10:23
  • VAVG 23.60km/h
  • VMAX 61.70km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 maja 2015 | dodano: 30.05.2015
Uczestnicy

Dzień dzisiejszy jest efektem mojego nieopatrznego, wczorajszego telefonu do Mariusza czy ma plany na sobotę. Powiedział, że ma. W ruch poszedł standardowy zestaw pytań technicznych: gdzie, kto, skąd start, o której, jaki plan? Jak usłyszałem plan to byłem zastrzelony. Ale i apetyt zrobił się ostrzejszy od lasera.
I tak zaczęło się tym, że wystartowałem z domu trochę po 5:00 przy temperaturze w okolicach +8. Nie rewelacja ale gacie były na krótko. Nim się nie rozgrzałem to tak trochę niewyraźnie. Potem już było ok. Na początek do Sosnowca (przez Wojkowice, Czeladź, Milowice) na spotkanie przy Lidlu. Nadjeżdżam równocześnie z Robredem. Chwilę później zjawia się Mariusz. Już wczoraj Robert wieszczył, że poza nami nikogo nie będzie i się sprawdziło. Poczekaliśmy kilka minut ale nikt inny nie przyjechał, nikt nie dzwonił...
Ruszam na początek do Siewierza. Droga ograna już tak, że aż nudna. W Siewierzu pierwszy postój bo mnie się już paliwo skończyło. Dalsza trasa wiedzie do Koziegłów ale postój robimy nieco wcześniej w Koziegłówkach. Pączusie, drożdżóweczki, soczek. Podładowani kręcimy dalej. Co trochę górki, wjazd, zjazd. Jest miodzio z nutą rzeźni czyli to, co z chłopakami zawsze w zestawie :-)
Większość dzisiejszych zdjęć robiłem w locie bo stania było bardzo mało i o to chodziło bo plan był ukręcić 200km. Szybko jednak do rozważenia weszła opcja 300km. Jednak nie została wdrożona do realizacji raz z powodu tego, że od samego początku wiadome było, że jest "deadline" - Mariusz musiał być na 21:00 w domu (taki "lajf"). Dwa, posypała się po 15:00 pogoda. Ale i tak plan został przekroczony o zauważalne %%%.
Przelatujemy kolejne miejscowości docierając w końcu do Mstowa. Tu trochę konsultacji z mapą i moje użerki z nowym GPS-em. Jeszcze kilka rzeczy muszę opanować w jego obsłudze ale generalnie udaje się obrać kolejny cel czyli Garnek. Miejscowości pośrednie oddalone są od siebie przeciętnie o 10-20km więc przelot z jednej do drugiej nie zajmuje dużo czasu. Większą część drogi prowadzi Robredo nadając równe tempo. Na niektórych odcinkach zmienia go Mariusz i czasem ja. Jedzie się bardzo dobrze. Przynajmniej mnie. Nie miałem dziś takiego momentu gdzie bym poczuł, że mnie odcina. Jedynie pod koniec, przed Bolesławiem trochę męczyło mnie spanie ale udało się potem to zwalczyć.
W Garnku bez postojów. Kierujemy się na Świętą Annę i stamtąd do Koniecpola. Tu usiłowaliśmy znaleźć miejsce do obiadu. Było co prawda dość wcześnie (około 12:00) ale już zapotrzebowanie na solidny posiłek było. Jednak udaje nam się przy rynku znaleźć tylko kurczaki z rożna i zamkniętą pizzerię. Robimy więc tylko foto przy fontannie i ruszamy dalej do Lelowa. Tu przy rynku trafiamy od razu na czynny lokal i na dodatek z fajną ofertą obiadową. Niedrogi, dwudaniowy zestaw. Całkiem smaczny. Z nową energią ruszamy dalej. Na liczniku już mam coś ponad 140km.
Kolejny punkt zwrotny to Pilica. Po drodze miodzo podjazd. Chłopaki straszyli, że pół godziny wjazdu a nie wiem czy nam to 10 min. zajęło i jeszcze miałem trochę biegów w zapasie. Ale fajny był. Zapomniało mi się jaka nazwa tego miejsca. Za to z góry widać było na horyzoncie spory kawałek zachmurzonego nieba. Niewesoło. Do Pilicy rewelacyjny zjazd i parkujemy na rynku przy pompie z (kiedyś) wodą. Jak ostatni raz tu było to jeszcze trwał remont. Ładnie to teraz wygląda. Wdziewamy kurtki bo robi się chłodniej i za radą Mariusza czekamy na przejście burzy. Trochę nam to czasu zabiera ale nie na tyle by się poczuć jakoś specjalnie stratnymi. Pogaduchy, żarty, docinki, odpoczynek. W żadnym razie czas niezmarnowany. Kiedy przestaje padać ruszamy dalej. Po drodze robimy przerwę na pozbycie się kurtek bo nagle zrobiło się cieplej.
Za Pilicą zdjęć już niewiele bo jezdnie mokre a spod koła Mariusza leciała taka fontanna, że musiałem jechać za nim z 10m przynajmniej żeby tego wszystkiego na gębę nie zbierać. Z tego też powodu aparat wyjmowałem niezbyt często. Przez jakiś czas było ładnie i słonecznie, choć mokro. Za Bolesławiem zaczęliśmy się zbliżać do ołowianych chmurek nad naszymi okolicami. Za Sławkowem pojawiły się pierwsze kropelki. Pierwszy wdział kurtkę Mariusz jeszcze nim deszczyk się rozkręcił. Potem i my z Robredem dozbrajamy się bo temperatura odczuwalna zauważalnie spada. Dość silny wiatr i deszcz mocno wychładzają. Nogi dostają popalić.
Mimo tych niedogodności jedziemy dość równym, choć ciut mniejszym, tempem. Wspólną jazdę kończymy przy ExpoSilesia w Sosnowcu. Tu Mariusz odbija do siebie. Robert i ja jedziemy przez centrum w stronę Zielonej. Robert jednak chce dobić do 250km a ja tylko w miarę szybko dotrzeć do domu więc przy "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej żegnamy się. Przez Zieloną, Preczów i Sarnów jadę do domu. Trochę korciło mnie żeby dobić do 250km ale powiedziałem sobie, że jak będzie brakować 2km to dognę. Jak więcej, to nie. Na światłach w Sarnowie miałem trochę ponad 241km. Stamtąd do domu mam jakieś 4,4km więc werdykt był taki, że nie doginam. Zresztą w butach miałem już lodowate bagno a kolana było bardzo wychłodzone. Marzyłem tylko by dotrzeć do celu i wejść pod gorący prysznic. Jeszcze będzie okazja zrobić 250km. Dziś warunki były takie pół-na-pół. Termicznie nienajgorzej do czasu deszczu. Za to kondycyjnie dla mnie bardzo dobrze. Pomimo niezłego, jak dla mnie, tempa przyjechałem do domu nawet niebardzo wykończony.
Sobota wykorzystana rewelacyjnie. Robert, Mariusz, dzięki za wspólną jazdę. Z Wami to zawsze jest i wesoło, i wymagająco a błogie lenistwo dnia następnego jest jak najbardziej usprawiedliwione i wręcz wskazane :-)

Link do pełnej galerii


Na Pogorii 4.


Zjazd do Siewierza.


Jeden z licznych podjazdów.


Koziegłówki.


Poraj.


Taki znak prawie zawsze oznacza miodzo!


Robreda korciło by "zniszczyć szosę" ale w końcu mu odpuścił.


Mstów.


Jak na tablicy stoi.


Święta Anna.


Kontrolne foto w Koniecpolu.


Po obiadku w Lelowie foto i w dalszą drogę.


Robi się gęsto na horyzoncie.


Czekamy w Pilicy aż przestanie padać.


Potem już spory kawałek drogi wszystko płynie.


Przelatujemy przez Bolesław.


Mariusz wieszczy deszcz i wdziewa ochronę. Niedaleko dalej z Robredem zmuszają nas do tego warunki.


Podsumowanie dnia wg Garmina.





komentarze
limit
| 12:16 niedziela, 31 maja 2015 | linkuj Już poprawione. Google pozmieniały znowu w galeriach :-/
Mariotruck
| 11:19 niedziela, 31 maja 2015 | linkuj aaaaaaa i nie mam dostępu do galerii .... dlaczegóż ???? ;P
pablo84
| 20:37 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Ładnie ładnie szakunecek...

Polowe waszej dzisiejszej trasy będę jechał w przyszly długi weekend w ramach rajdu wokół woj śląskiego. Dystans- o ja nie moge!!! Ja dzisiaj tylko Czantorię mogłem zaliczyć i udało się poprawić maxa- 69,4km/h.
limit
| 20:03 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Właśnie rozmawiałem z Robertem. Dokręcił do 262km. Powiedział, że gdyby nie bagno w butach to by się pokusił o 300 ;-p
gizmo201
| 20:01 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Ładny trip
wloczykij
| 19:53 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Piękna traska.... chodzi za mną taki dystans :)
Mariotruck
| 19:51 sobota, 30 maja 2015 | linkuj Miodzio z delikatną nutką rzeźni :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!