limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Rajd Kraków-Trzebinia i do domu

  • DST 101.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 19.18km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 kwietnia 2015 | dodano: 26.04.2015
Uczestnicy

Snu dziś niewiele. Osobiście odpadłem coś koło 2:00 ale najwytrwalsi walczyli chyba do 4:00. Mimo tego wstaję około 6:30 wyspany i tylko z nieznacznym łupaniem pod czaszką ;-) Od razu śniadanie: 3/4 paczki musli i litr mleka. Jak się okazało, wystarczyło prawie do 12:00. Od samego rana czyste niebo i bardzo ciepło. Fajnie, bo będzie można jechać na krótko. Mamy sporo czasu do startu więc nie ma pośpiechu. Fort opuszczamy, zgodnie z założeniem, o 9:00 (o dziwo). Niestety zaraz okazuje się, że jest kapeć. U Tomka. Ofiara zajmuje się naprawą a Loża Szyderców rozgrzewa palce i zaraz potem profesjonalnie szydzi, co uwieczniam na foto. Potem już bez komplikacji turlamy się na miejsce startu rajdu na Błoniach. Tłumy nieprzebrane. Udaje się jeszcze załapać na numer startowy. Potem trochę kręcenia się za napojami i kiedy ogłoszony zostaje start, ruszamy. Na początku potężny zator na zakręcie. Ponad 2 tys. osób. Nie ma siły żeby to wszystko płynnie ruszyło :-) Z Pawłem zostajemy z tyłu i czekam aż się rozluźni. Monika i Tomek też. Dołączamy do nich i razem z jeszcze kilkoma osobami nieco objeżdżamy żeby włączyć się do peletonu jadącego już z jakąś normalną prędkością. Ale i tak jest całkiem gęsto i trzeba uważać by komuś w plecy nie wjechać. Za autostradą robi się luźniej bo wcześniejsze podjazdy nieco spowolniły mniej wyjeżdżonych. Teraz już można jechać swoim tempem. Obawiałem się, że wypakowany plecak będzie mi nieco przeszkadzał. Okazało się, że nie jest źle i całą drogę jechało się bardzo dobrze. Przed Puszczą Dulowską wypaliło się śniadanie i przystaję na poboczu coś wszamać. Przy okazji focę członków naszej ekipy, przynajmniej tych, których się doczekałem. Chwilę w grupce odpoczywamy i potem znów kręcenie tym razem pod osłoną drzew. Jedzie się równie dobrze jak asfaltem. Na kilka km przed metą na chwilę przystaję przy grupce, w której dziewczyna zaliczyła upadek. Poobdzierane ramię ale na szczęście nic więcej. Zostawiam opatrunek i bandaż i jadę dalej do mety gdzie rozsiadam się przy stanowisku zliczania uczestników i robię foto "naszym" oraz co bardziej egzotycznym uczestnikom rajdu. Wszystkich się nie doczekałem. Niektórzy też odbili w inne miejsca. Przed 15:00 dociągam do pałacu w Młoszowej, gdzie odbywa się oficjalne zakończenie rajdu, dzielą grochówką, konkursują i losują rowerki. W cieniu drzew odpoczywamy, posilamy się i czekamy na wynik losowania. Potem odczekawszy aż większość uczestników odjedzie ruszamy i my w stronę Trzebini i potem na terenowe odcinki w stronę Sosiny i dalej do Sosnowca. Po drodze "nasza" grupa urywa się Prezesowej, Prezesowi i mnie lecąc asfaltem do domu. My wertepkami na Sosinę. Po drodze dognała nas ekipa z Dąbrowy Górniczej i jakoś tak wyszło, że jedziemy razem, nieco spokojniej, do samego Sosnowca. Na Zagórzu żegnamy się. Stąd już solo, swoim tempem, wyprzedzając "Dąbrowiaków" lecę przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu.


Link do pełnej galerii


Przedstartowe liczenie.


Postartowy, profesjonalnie wyszydzony serwis.


Docieramy na Błonia a tam ćma rowerzystów.


Ryśkowa szprychówka po oficjalnym przyjęciu do Loży.


Mój numerek startowy.


Rajd rusza i od razu zator.


Kierowcy mieli dziś ciężkie życie rano w Krakowie zanim ta masa się przewaliła przez miasto. Jeden wielki korek.


Ja przeżuwam a ekipa wyciska pod górkę.


Jedyne zdjęcie z przelotu przez Puszczę. Cały czas kogoś wyprzedzałem i trochę było potrzeba rąk do majstrowania przy manetkach i klamkach.


Liczenie tych, co dojechali.


Starzy znajomi też się pokazali ale nie wszystkich udało się w tej masie spotkać.


"Poziomka".


Nawet takie szkraby pędziły w rajdzie.


Mono.


Tandem.


Pod pałacem czarno od rowerzystów.


Kolejny znajomy, którego udało się spotkać na rajdzie.


Terenowo z Trzebini w stronę Sosiny.


Nasi się posiali, to jedziemy z Dąbrową. Prezes prowadzi bokami.


Podsumowanie dnia. Sporo było spacerowego marudzenia, więc średnia podła ale jeżdżenie było fajne :-)


Kategoria Kilkudniowe


komentarze
limit
| 05:44 poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | linkuj :-) Wracaliśmy z ekipą z Dąbrowy i niektórzy, co z Tobą jechali do Krakowa, mówili, że ich przegoniłeś w zdrowym tempie :-) Nie dziwię się, że wyszło Ci 200km ;-p
Mariotruck
| 05:28 poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | linkuj No tośmy się nie spotkali w tym tłoku . A nie odebrane połączenie zobaczyłem w domu bo telefon mam w drodze wyłączony żeby mniej prądu żarładnie . My wracaliśmy przed losowaniami i dołem wokół Chrzanowa, Trzebini i zbiornika Dziećkowice. Wyszło 202 km .
noibasta
| 19:41 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj znajome ścieżki :) rzeczywiście było tłoczno :)
limit
| 12:40 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Darku, dołączaj do nas jak tylko jest okazja to wszyscy skorzystamy. Ty nam zrobisz super zdjęcia a my Ci pokażemy gdzie w okolicach da się jeszcze wjechać :-)
DARIUSZ79
| 12:38 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj I pogoda i frekwencja dopisała :) nic tylko jedzić
DARIUSZ79
| 12:37 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj I tym wpisem poznałem inną drogę dojazdową z maczek na sosinę. Pozdr DAriusz
limit
| 12:01 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Dzięki za uznanie ale to aż tak strasznie nie wyglądało :-) Ludzie wyjeżdżeni i zaprawieni w bojach. I w perspektywie była jeszcze niedziela na regenerację.
kris91
| 11:18 niedziela, 26 kwietnia 2015 | linkuj Świetna frekwencja. Pogratulować tylko tylu kompanów do jazdy, no i chęci do jazdy po tak małej ilości snu :)

pozdrawiam
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!