limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Środa, 24 grudnia 2014 | dodano: 24.12.2014

+6. Jezdnie suche. Wiaterek w dalszym ciągu dość mocny ale dziś chyba bardziej od strony wschodniej zaciągał. Start sporo później - 6:09 - ale dzięki bardzo korzystnym warunkom udaje się zrobić przejazd w czasie prawie jak w lato. Na miejscu z zapasem 5 min. Po drodze bardzo przestronnie (czyt. mały ruch). Bardzo spokojny i przyjemny dojazd do pracy. Taka zima mogłaby być aż do wiosny.

W ciągu dnia ładne słoneczko i czyste niebo. Na wylocie z fabryki zapowiadało się na ładny zachód słońca. Ruszam standardem pod molo na Pogorii 3. Drogi pustawe, ruch raczej spokojny. Między centrum Zagórza a DorJan-em policja z fotoradarem temperowała co bardziej narwanych. Na P3 śmiga mi króliczek jak robię foto. Chwilę potem zaczynam go gonić i udaje się go dorwać kawałek za Świątynią Grillowania. Nie walczył jednak. Zaginam na Piekło. Robią się ładne chmurki i kolorki. Zatrzymuję się kilka razy na foto i dzięki temu marudzeniu nieopodal Piekła zjeżdżamy się z Tomkiem. Dłuższą chwilę zajęła nam rozmowa m. in. o planach na przyszły rok - chyba jednak nie zdecyduję się czwarty raz z rzędu jechać nad morze ;-) Wiaterek jednak nad wodą dawał się bardzo we znaki i jak zaczęło mną telepać pożyczyliśmy sobie i pożegnaliśmy się. 5 km musiałem przejechać żeby się ponownie rozgrzać. Myślałem, że do pracy miałem pod wiatr... Myliłem się jak diabli. Powrót to była rąbanina. Coś tam też pokapało i na P3, i na P4, i w mojej wiosce też. Mimo tych drobnych "ale" jechało się jednak całkiem sympatycznie i spokojnie.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!