DPND
-
DST
39.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
19.83km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
+4. Nasłuch przez otwarte okno ujawnia, że opony przejeżdżających samochodów mają kontakt z wodą w ilości znacznie większej niż wczoraj. Opadu nie widać. Żeby się jednak za bardzo nie uflejać sprężam się ze startem tak, żeby był przed 6:00. Udaje się ruszyć o 5:58. Niestety na starcie ujawnia się drobny deszczyk. Za to na plus jest wiatr - z zachodu czyli dla mnie w plecy. Mimo średnich warunków tempo subiektywnie niezłe. Po prostu jedzie się dobrze. Gdzieś w okolicach Łagiszy opad zanika i nasiąknięta wodą kurtka nieco przesycha przez resztę drogi. Na miejscu ze sporym zapasem minutek. Generalnie spokojna droga choć niektórym "kierownikom" do głowy nie wpadło, że mokra jezdnia to średnie warunki do szarżowania.
Powrót z pracy na sucho ale też i chyba w niższej temperaturze niż rano. Standardem w stronę Pogorii 3. Po drodze wymijamy się z Dominem. Chyba poznał mnie w ostatniej chwili :-) Ja jego zresztą też. Pogorię objeżdżam tym razem od strony Łęknic i stamtąd dalej na Piekło. Potem objazd asfaltem Pogorii 4 do Preczowa i dalej, jak zwykle przez Sarnów, do domu. Miłe, spokojne, spacerowe kręcenie. Po drodze łańcuch domagał się karmienia więc jutro przedstart będzie nosił znamiona serwisu ;-)
Kategoria Praca