limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Piątek, 21 listopada 2014 | dodano: 21.11.2014

+3. Przed wyjazdem z otwartego okna słyszałem, że opony samochodów wydają niepokojące odgłosy świadczące o tym, że jezdnie dość mokre. Jednak opadu nie dostrzegałem w ciemnościach. Do ostatniego momentu przed startem wahałem się czy nie wdziać od razu zestawu gumowego. W końcu jednak pojechał w sakwie. Do startu pozbierałem się dziś na tyle sprawnie, że miał nastąpić 6:05. Niestety Srebrna Strzała doznała kontuzji w postaci kapcia, który to zdążyłem zauważyć dopiero jak zacząłem wyprowadzać rowerek obciążony już sakwami i z uruchomionym kokpitem. Flap nastąpił w przodzie :-/ Wyprowadzanie drugiego rumaka, przekładka kokpitu i sakw, i ucieka 5 min. Ostatecznie start 6:10. Zaraz też ujawnia się przyczyna mokrych jezdni - mżawka. Co kilkaset metrów muszę przecierać okulary. Nasiąkają też nieco ciuchy, co najbardziej daje się we znaki nogom. Wychładzane nie podają zbyt dobrze. Jednak generalnie przejazd dość przyjemny. I spokojny. Na miejscu równo o 7:00.


Zdjęcie miejsca budowy hotelu obok Nemo z dzisiejszego poranka.

Powrót z minimalnym gięciem. Tym razem molo, Piekło, Preczów, Sarnów. Tempo bez ciśnienia. Niestety temperatury obniżają się do poziomu, kiedy szybka jazda staje się mało przyjemna. Nieustannie pojawia mi się w głowie myśl, że chyba czas dodać kolejną warstwę izolacyjną do wdzianka wyjazdowego.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!