DPD
-
DST
40.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
21.05km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
+1. Wiaterek nieco przeciwny jeździe. Ciemno. Jezdnie w większości suche. Start 6:09 czyli tak mniej więcej w oknie. Jechało się całkiem nieźle do Zagórza, gdzie to o mało co nie trafiła mnie "złotówa" w mercedesie. Źle sobie "kierownik" obliczył moją prędkość i myślał, że zdąży wjechać na parking przede mną. Niestety miałem za dużą prędkość by się zatrzymać kiedy zorientowałem się co on kombinuje i było zero szans na zatrzymanie się przed nim bo i tak bym mu na masce wylądował gdybym spróbował. Na szczęście on przyhamował, ja depnąłem i jakoś się rozeszło ale wnerw pozostał. Poza tym ostatnio w trakcie jazdy zastanawiam się nad fenomenem latarni ulicznych, a konkretnie nad zagadnieniem godzin ich pracy i kryteriów włączania i wyłączania. Dziś np. na Zielonej wzdłuż drogi z Łagiszy do ronda nie świeciła się ani jedna. Za to alejka w parku była pięknie oświetlona. Po mojemu to raczej powinno być odwrotnie, jeśli już coś się miało świecić. Z kolei jadąc Aleją Róż i potem dalej Braci Mieroszewskich latarnie wyłączały się kiedy było jeszcze całkiem ciemno (6:48-6:55 i dywan chmur).
Dziś też udało mi się być na tyle wcześnie na Alei Róż, że zatrzymałem się na chwilę dłużej by strzelić prawie nocne foto hotelu w budowie. Coś tam nawet widać.
Po pracy powrót z gięciem, którego jedynym celem było ominięcie korka tworzącego się w D. G. niedaleko Mostu Ucieczki. Potem wzdłuż Pogorii 3 na Piekło i wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa i dalej przez Sarnów do domu. Wiało. Zimno. Mimo tego powrót jechało mi się całkiem fajnie. Już chyba samo to, że jezdnie suche bardzo cieszyło.
Kategoria Praca
komentarze