limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 36.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 26 września 2014 | dodano: 26.09.2014

Omalże +10. Deszczyk. Drobny, jednostajny, lekko zacinający od wschodu. Nawet nie rozważałem opcji zbiorkomu. Po prostu przepakowałem wszystko do mniejszych, szczelnych sakw, na siebie wrzuciłem zestaw chamski czyli gumiaki na spód i nieprzemakalne na nogi i klatę, i jazda. Start niestety poza krawędzią okna - 6:19 - ale jechało się całkiem nieźle i ostatecznie czas do pracy nie był jakiś bardzo zły choć obsuwy nie uniknąłem. Przejazd spokojny. Samochody wyprzedzały mnie dziś ze sporym zapasem miejsca. Zewnętrzna warstwa mokra. Pod spodem miałem wrażenie, że też jestem mokry ale okazało się, że tylko koszulka, nieco przepocona, dawała odczucie chłodu.

Nim wyszedłem z pracy przez chwilę pogoda wyglądała bardzo zachęcająco i po głowie zaczęły mi chodzi pomysły na zagięcie powrotu. Niestety na wyjściu już wszystko wróciło do "normy" i nieciekawe chmury rozprawiły się skutecznie z chęcią do objazdów. Na dodatek w Dąbrowie Górniczej zaczęło jeszcze lekko padać co z kolei skłoniło mnie do ponownego wskoczenia w gumiaki i nieprzemakalne spodnie. Wdzianko dolne przydało się na kilku kilometrach bo i wiało, i padało. Dopiero w Preczowie zaczęły znów pojawiać się suchsze asfalty. W Sarnowie już było widać, że dawno tu nie padało a u mnie na wiosce całkiem sucho. Na finiszu znów pogoda całkiem ładna. Jednak zdecydowałem się zakończyć jazdę obmyciem Srebrnej Strzały z piasku, który również zagnieździł się w napędzie i dawał nieciekawe odgłosy podczas pracy łańcucha.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!