limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DP - zgrzeszyłem - D - upiekło mi się

  • DST 36.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 22.27km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 września 2014 | dodano: 11.09.2014

+11 na starcie. Trochę chmurek. Chyba lekki wiaterek ale nie bardzo miałem dziś czas zwracać na niego uwagę bo start nieco poza krawędzią okna - 6:17. Z tego też powodu zgrzeszyłem pośpiechem i ciągałem się w tunelu za "104". Nie miałem tego w planach. Po prostu tak wyszło. W Gródkowie ruszał z przystanku więc zwolniłem żeby nie musiał mnie potem wyprzedzać i wpuściłem go przed siebie. Tyle, że miałem jeszcze dość prędkości by się ustawić zaraz zanim. Od szkoły w stronę świateł jest długa prosta lekko opadająca do "86" i rozpędzić się tam jest bardzo łatwo. Zwłaszcza, jak coś zbiera wiatr czyli w tym przypadku autobus. No i tak sobie za nim jechałem aż mi GPS oznajmił, że jest 61,2 km/h. Lekko niepewnie się już wtedy poczułem, bo nagłe hamowanie i jestem wbity w tylną klapę. Przy V-kach zero szans się zatrzymać na czas z takiej prędkości. Generalnie staram się unikać jazdy w tunelu bo to głupio niebezpieczne ale jakoś dziś się nie powstrzymałem. Potem jeszcze za skrzyżowaniem znów dogoniłem autobus ale nie chciałem się za nim już ciągnąć. Kierowcy wydawało się chyba, że jednak tak i jakieś dziwne manewry robił. Poczekałem sobie aż odjechał i skręciłem w swoją drogę w kierunku na Łagiszę i Zieloną. Przejazd generalnie spokojny tylko muszę jednak popracować nad tym by wyjeżdżać wcześniej. Jak temperatura spadnie o jakieś 5-7 stopni to takich prędkości już nie utrzymam i spóźnienia będą dużo za duże.

Dziś z pracy ruszam wcześniej by zdążyć przed 15:30 do Urzędu Gminy złożyć wniosek o wymianę dowodu osobistego. Skubanemu już się kończy termin ważności. Jakby to jedzenie było. Jadę bez kombinowania standardem pod molo na Pogorii 3 (tu kompletne pustki), dalej ścieżką do Świątyni Grillowania i przeskok przez tory na Pogorię 4. Stamtąd przez Preczów i Sarnów do celu. Tu załatwiam dosłownie w minutę i ruszam do domu. Już od Sosnowca czułem pierwsze kropelki wody ale na wyjściu z Urzędu kapało dość zauważalnie. Ruszam do domu terenem w stronę Strzyżowic. Deszczyk powoli się rozkręca. Do domu docieram jak już regularnie pada ale ja jeszcze na szczęście tylko nieco pokapany. Po wprowadzeniu rowerka do garażu deszczyk wziął się na dobre do roboty.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!