limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DP D na mokro

  • DST 34.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 19.07km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 | dodano: 11.08.2014

Nim słońce dosięgnęło termometru ten wskazywał +17. Od samego rana praktycznie lampa. Start znów poza oknem - 6:21. Nie pozostaje nic innego jak włożyć trochę uczucia w kręcenie. W centrum Dąbrowy Górniczej jestem 6:44. Nie ideał ale wystarczy by się wyrobić na czas. Po drodze foto budowy hotelu i prosto do pracy z postojem na światłach na Mortimerze. Generalnie spokojny dojazd.

Przed końcem dnia w pracy wystartowała ulewa. Przeczekałem jakieś 30 min. nim zelżał do zwykłego deszczyku, wdziałem kapcie od chodzenia w wodzie i ruszam. Bez kombinowania na początek kataraktami Lenartowicza, potem nieco suchszym płaskowyżem Lenartowicza. Na światłach przeskakuję w stronę potoku na Dworskiej i dalej z jego biegiem przebijam się przez zalew przy cmentarzu. Kawałek dalej wjeżdżam na chodnik mając po lewej potok Zuzanny, którego brzegiem wydostaję się na płaskowyż przy Środuli. Stamtąd zjazd kolejną rzeką w stronę izby wytrzeźwień gdzie przychodzi mi przebrnąć kolejne 2 rozlewiska. Przeskakuję na drugą stronę torów i zmierzam obok Domu Złego Ghostów na nieco bardziej suchy szlak w postaci ścieżki rowerowej wzdłuż Małobądzkiej, którą to docieram do Syberki. Przemknąwszy obok Biedronki przemykam nielegalnie przez pasy przy Nerce i wbijam się w osiedle Zamkowe pokonując różne rodzaje przeszkód wodnych w postaci strumieni i rozlewisk. Zwalczywszy te przeciwności losu docieram do ścieżki rowerowej do Grodźca i podążam nią (przebywając kolejne rozlewiska) aż do browaru i dalej na samą górkę gdzie po zjeździe odbijam w stronę Gródkowa. Tu ponownie przychodzi powalczyć ze strumieniami i rozlewiskami w drodze ku podstawowóce gródkowskiej. Skręcam na "913" w stronę Pyrzowic i ciągnę nią do domu walcząc z nurtem spływającego spod tartaku cieku wodnego. Chwilę przystaję na migających światach na przejeździe kolejowym ale nie stwierdzam obecności pociągu więc dochodzę do wniosku, że to deszczyk musiał coś namieszać w instalacji i pokazuje bzdury. Do domu docieram zlany do gołej skóry ale w sumie jechało się całkiem przyjemnie. Woda w kałużach była zadziwiająco ciepła, sam deszcz również. Po domem jeszcze tylko oblewam Srebrną Strzałę wodą z podlewaczki by spłukać piach. 


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!