limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPODZ - 10k km w tym roku już jest

  • DST 54.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 23.31km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 lipca 2014 | dodano: 28.07.2014

Gdyby nie czyszczenie, smarowanie i wymiana klocków hamulcowych na tyle Srebrnej Strzały, to by można powiedzieć, że weekend cały nierowerowy. I w sumie tego mi chyba było trzeba bo dziś do pracy leciało się rewelacyjnie. Nogi spragnione wysiłku podawały znakomicie. Na termometr nie spojrzałem ale wg ICM-u miało być około 6:00 gdzieś pod +20 stopni. Wielce niewykluczone, że tyle było bo wrażenia termiczne bardzo pozytywne. Start dziś mocno poza krawędzią okna startowego i przyszło pociskać od samego początku. Do Dąbrowy Górniczej wyszła mi średnia 29 km/h. Potem zaczęły się górki więc nieco spadła ale i tak lepsza niż chyba kiedykolwiek do tej pory dzięki temu, że na światłach na Górniczej i potem przy Shellu na Mortimerze podciągnąłem się w tunelu za "182". Poza tym spokojny dojazd do pracy.

Po pracy bardzo przyjemne ciepełko. Niektórzy by pewnie powiedzieli, że niemożebny upał ale dla mnie w sam raz. Przy takiej pogodzie nóżki ładnie podają, jeść się nie chce więc nie trzeba co trochę stawać a napić się można w locie niemal nie zmniejszając prędkości lub wykorzystując jakiś przymusowy postój. Mając tak doskonałe warunki do jazdy decyduję się od razu na zagięcie nieco powrotu. Na początek na Pogorię 3. Wypadam przy zamkniętym mostku niedaleko Łęknic skąd jadę w stronę Piekła gdzie mijam się z Mariuszem. Wymieniamy w locie machnięcia końcówkami górnymi ale każdy z nas jedzie w swoją stronę. Dalej przez Antoniów i Ujejsce objeżdżam asfaltem Pogorię 4 i kieruję się do Wojkowic Kościelnych. Na światłach skręcam w stronę Marcinkowa i dalej do Przeczyc. Przy remizie strażackiej skręcam w lewo i potem znów w prawo. Ciągnę do skrzyżowania z kapliczką i skręca pod górkę w lewo. Pokonując grzbiecik wypadam na skrzyżowaniu w Dąbiu obok hodowli kur. Mijam ją po prawej i na następnym skrzyżowaniu, w Dąbiu-Chrobakowym, wbijam na wprost w teren by się dostać do Malinowic obok tartaku. Tu znów skręt w prawo i kolejny w lewo. Przemykam obok szklarni w Borach i skręcam ponownie w teren w kierunku lasku obok urzędu gminy Psary. Przed samym lasem skręcam w lewo i dobijam do ul. Wiejskiej. Całe to wyginanie miało na celu podjazd do weterynarza i o ile ta część się udała, to sama wizyta już nie bo najwyraźniej Pan Doktor jeszcze na urlopie :-/ W związku z tym cisnę prosto do domu obserwując ciągle na południowym horyzoncie chmurkę, która już zdążyła w moją stronę wyekspediować kilka kropelek. Zresztą asfalt miejscami zauważalnie mokry czyli musiało tu już niedawno padać. Do domu udaje się dotrzeć na sucho. Tu zmiana konfiguracji sakw (czyt.: dołożenie drugiej i opróżnienie pierwszej) i mały zawijas do wsiowego Lewiatana. Wychodząc z pełnymi sakwami ze sklepu mam przed oczami całkiem niefajną chmurę, która grozi niemal natychmiastowym opadem. Na szczęście do domu jakiś kilometr i to na zjeździe więc 2 minutki i jestem u celu. Na sucho. Kilka minut później zaczyna grzmieć i padać.
Dzisiejszym powrotem z pracy udaje się też sprawić, że za ten rok mam już przejechane 10k km :-) Ponieważ do końca sezonu jeszcze ponad 5 miesięcy to powinienem bez większego trudu przekroczyć 15k km w tym roku. O jaką wartość, to aż sam jestem ciekaw :-)


Kategoria Praca, KlockiV, Serwis


komentarze
noibasta
| 20:41 wtorek, 29 lipca 2014 | linkuj Piękny wynik :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!