Regeneracyjnie z Ghostbikers
-
DST
96.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
05:03
-
VAVG
19.01km/h
-
VMAX
59.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dobrze było spotkać wczoraj Robreda bo dzięki temu dotarło do mnie info, że dziś jest spokojna objazdówka Ghostbikers na Sosinę i Sławków. Wstałem odpowiednio wcześniej ale znów nic to nie dało i na pierwsze miejsce zbiórki, czyli pod zamek w Będzinie, nie miałem szans zdążyć. Robert do mnie dzwonił stamtąd czy dojadę a ja jeszcze byłem w domu i kończyłem pobieżne czyszczenie i smarowanie Błękitnego Rumaka. Zapowiedziałem się, że dotrę na drugie miejsce zbiórki czyli na górkę środulską.
Ruszam 11:20 i pomimo wczorajszej rzeźni z delikatnymi nutkami miodzia dość żwawo kręcę w stronę Będzina i dalej do Sosnowca.
Na miejscu już całkiem spora grupka a ja wcale nie jestem jeszcze ostatni. Kiedy Prezes Ghostbikersów daje w końcu sygnał do startu jest nas dziewiętnaścioro, co widać na jednym z pierwszych zdjęć (chyba, że się w liczeniu pomyliłem).
Jak to zwykle bywa, gdy ktoś prowadzi, zupełnie nie przejmowałem się tym, którędy jedziemy. W każdym bądź razie były znajome miejsca czyli dywanowy mostek, Sosina, baza nurków z wjazdem na urwisko i grupowym foto, potem znów Sosina i objazd jej dookoła. Potem długa i nudna prosta do Bukowna, gdzie lwia część składu skusiła się na lody w sławnej (przynajmniej w naszym gronie) cukierni.
Po uzupełnieniu zapasów płynów wszelakich przenosimy się szybko do Sławkowa. Po drodze udaje się spreparować foto gleby niemalże wyszydzonej przez
Domina. Wcześniej też była gleba ale nie zdążyłem jej uwiecznić a Domino
wyszydzić. W Austerii zasiadamy do obiadku. Najwyższa już pora bo jest po 17:00. Serwuję sobie złocistego izotonika do żurku i fileta drobiowego grillowanego w białym winie wraz z dodatkami oraz gorącą herbatkę. Tego mi było trzeba. Troszkę nam schodzi bo zrobiliśmy nalot na karczmę w licznej grupie i niektórzy musieli się wykazać cierpliwością bo zamówione dania wymagały jednak trochę przygotowań. Ale nam to niespecjalnie przeszkadzało bo był pretekst posiedzieć i nic nie robić. W międzyczasie robi się nieco chłodniej i kiedy ruszamy już w drogę powrotną kręci się o wiele lepiej.
Tym razem bez gięcia i kombinowania wzdłuż trasy serwisówką i potem prosto do Dąbrowy Górniczej.
W Dąbrowie Górniczej powoli zaczynamy się rozjeżdżać. Na początek 4 osoby odbijają na Zagórze. Potem 3 na Mydlice. W 9 osób docieramy do mola przy Pogorii 3 gdzie żegna się z nami Adam a my zasiadamy na izotonika w towarzystwie Freya, który był już wrócił z wypadu nad morze i właściwie to nas zauważył. Tu nam czas wesoło płynie na pogaduchach. Przed zachodem słońca jednak większość się rozjeżdża i zostajemy we trzech: Domino, Frey i ja. Siedzimy prawie do 22:00 nim decydujemy się w końcu ruszyć do domu. Solo jadę przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. Zaskakuje mnie odcinek w ciemnościach na mojej wiosce. Na kilkuset metrach nie działają latarnie. Na szczęście sytuację ratuje czołówka zainstalowana na kasku jeszcze podczas nasiadówy przy Pogorii 3.
Generalnie bardzo fajny dzionek. Kilometrowo może nie imponujący ale tu chodziło by trochę pojeździć, trochę się pobyczyć i w ogóle przyjemnie spędzić niedzielę w wesołym gronie. Sukces założeń dnia dzisiejszego 100%.
Link do pełnej galerii
Bodycount.
Po pierwszej glebie za dywanowym mostkiem. Na szczęście w piasku więc bezstratnie. Może tylko z nieco porysowaną dumą ;-)
Chłopaki się uwzięli z foceniem kierowniczki wycieczki...
... to i ja zooma odpaliłem.
Potem grupowe nad przepaścią. Wszyscy wyszli z tego cało.
Z nudów Wojtek wyciska rowerki. Czekamy aż skończy się podziwianie drugiego zbiornika bazy nurków.
Po tym jak omal nie umarliśmy z nudów ciągnąc prostą do Bukowna, skład raczy się nagrodą w postaci lodów.
Do Sławkowa kilka fajnych górek.
Preparowanie wyszydzonej gleby. Niestety ja za szybko pstryknąłem, Domino nie zdążył wyciągnąć palca a ofiara potem już nie współpracowała. Ale bez opisu to wygląda to tak, jakby była solidna gleba i Domino zaraz ją miał profesjonalnie wyszydzić. I tej wersji się trzymajmy.
Potem jest Austeria, obiad i krzynka wypoczynku przed startem :-)
Potem ciągniemy już prosto do D. G. Kilka nowych osób zrobiło tym wypadem swoje życiówki. Cóż, jeśli się nie zniechęcą, to rychło będą miały okazję podbić wynik :-)
Dla mnie jeżdżenie kończy się przy takim wyniku. Niewiele do setki brakło ale ze względu na porę darowałem sobie dokrętki.
Kategoria GPS-, Jednodniowe