Koledze Nie Pomożesz?
-
DST
137.00km
-
Teren
70.00km
-
Czas
07:27
-
VAVG
18.39km/h
-
VMAX
53.20km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Karma nad tym wyjazdem miała swą błogosławioną pieczę :-)
Dowiedziałem się, że coś będzie się działo od Maćka. Powiedział mi, że Domino sprzedał mu info o wypadzie w sobotę. Z detali wynikało, że zbiórka o 10:00 na molo przy Pogorii 3. Więcej wiedzieć nie musiałem. I w sumie dobrze, że nie wiedziałem bo pewnie bym nie pojechał. Rano wstałem dość wcześnie ale znów grzebanie przedstartowe spowodowało, że wyjechałem 9:45. Zero szans na dotarcie na start na 10:00. Dzwonię do Domina stojąc na światłach z Gródkowa do Łagiszy, że jestem jeszcze daleko i jak będę dojeżdżał to drynkę żeby mi podał kierunek, w którym mam ich ścigać. Spotykam ich na Zielonej. Rozpoznaję, że to ta grupa tylko dzięki temu, że jechał w niej Domino. Przyklejam się na końcu i jedziemy sobie całkiem żwawo w stronę Pogorii 4. Okazuje się, że impreza jest pod szyldem Rowerowej Dąbrowy (albo Dąbrowy Rowerowej - ciągle nie potrafię ich rozróżnić, w każdym bądź razie ta, w której dowodzi Pan Brzost). Nieco entuzjazm opadł ale co? Wracać? Bez sensu. Poza tym w razie czego z Dominem się oderwiemy i wykręcimy coś ciekawego. Początek mało ciekawy bo przejazd wzdłuż Pogorii 4 do Wojkowic Kościelnych. Miejsca, gdzie dawniej była kopalnia piasku, obstawione przez tłumy ludzi. Jedziemy dalej do Podwarpia i tu zaczyna się robić ciekawie bo wpadamy w teren. Generalnie celem wypadu jest źródło Centurii. Mało mi to mówi ale trasa okazała się bardzo fajna. Dużo terenu, boczne drogi. Do tego kameralne, ośmioosobowe grono i wszyscy dość wyjeżdżeni więc też i tempo całkiem nienajgorsze biorąc pod uwagę, żeśmy dziś niezły kawał piachu zryli. Przypomniał mi się wyjazd pod dowództwem Oli i Edyty na Roztocze. Nim osiągamy samo źródło jest przeprawa przez rzeczkę. Bardzo przyjemna, chłodna woda. Chwilę w niej brodzimy by dać stopom ciut ochłody. Do samego źródła trzeba zejść po stromej skarpie piaskowej ale na dole całkiem urokliwy zakątek. Jadący z nami botanik objaśnia, że w tym miejscu występuje pewna roślinka (niestety nie pamiętam nazwy choć ją wymieniał), której nie ma nigdzie w Polsce (mądrze to się mówi endemiczna). Woda ze źródła musi być bardzo czysta, bo taplają się w niej drobne żyjątka (znów nie zapamiętałem ich nazwy), które są czymś w rodzaju papierka lakmusowego czystości wody. Ktoś tam nawet mówił, że woda smaczna więc chyba próbował.
Ze źródeł jedziemy do Grabowej, gdzie przy sklepie robimy dłuższy postój pojeniowy. Upał konkretny i skrzętnie korzystaliśmy z okazji do uzupełnienia płynów i prowiantu (choć bardziej tego pierwszego) bo sporo trasy przebiegało terenem. Z Grabowej rozpoczynamy powrót. Jest jeszcze trochę terenu na którym najpierw Domino popełnia glebę (tej nie widziałem) a potem powtarza wyczyn Radek (to obfocone i wyszydzone profesjonalnie). Na szczęście obydwie w piasku więc lądowania miękkie i bezstratne.
Na powrocie odłączamy się we trzech: Domino, Radek i ja bo ekipa ciśnie asfaltem do Ząbkowic i dalej w stronę Antoniowa i Pogorii 4 a my wolimy wertepki i wbijamy na czarny szlak. Kilometrowo jest tak sobie bo niecałe 80 więc kombinujemy jakby tu pozaginać. Domino proponuje skoczyć na lody do Siewierza. Ale na razie jedziemy do Chruszczobrodu. Tu Radek już decyduje odbić na Pogorię 4 choć pokazujemy mu, żeby ciął w teren i z nami do Siewierza. Polną drogą ładnie ścinamy do asfaltu na Siewierz i wkrótce potem lądujemy na rynku wciągając duże lody włoskie. Potem przenosimy się pod żabkę by uzupełnić płyny. Przelawszy wodę do bidonów szukamy na rynku ławki w cieniu ale wszystkie zajęte więc z zimnymi radlerkami jedziemy pod zamek i siadamy w cieniu. Nim jeszcze otwarliśmy puszki w naszą stronę skręca rowerzysta. Jakoś tak dziwnie znajomy się wydaje. Robredo. No to już wiadomo, że będzie ciekawie.
Dzielimy się z nim zimnymi radlerkami i rozpoczyna się dwustronny quiz. Skąd? Dokąd? Ile km-ów? Okazuje się, że Robert robi dziś dwusetkę. Jak nas spotkał, to miał coś koło 140. Od słowa do słowa i decydujemy się mu pomóc zagiąć do tych 200 by nie musiał na siłę kombinować. Różne propozycje padają, wśród nich Świerklaniec. W końcu staje na tym, że jedziemy przez las do Zendka i objeżdżamy lotnisko a potem do Nowej Wsi i Twardowic. A potem się zobaczy. Jedzie się w lesie bardzo fajnie bo słońce tak nie daje popalić i droga w miarę dobra. Przy lotnisku dla mnie niespodzianka. Ogrodzony nowy kawałek terenu w miejscu, gdzie budują nowy pas startowy. Objeżdżamy go wzdłuż ogrodzenia, potem stary pas i przez tereny dawnej jednostki lotniczej w Mierzęcicach dojeżdżamy do Nowej Wsi. Podjazd zaczynamy równo ale po drodze odcina mi totalnie zasilanie. Chłopaki czekają na mnie na górce na przystanku. Wciągam gdzieś 0,25l coli i ruszamy dalej. Miałem zamiar dojechać do Góry Siewierskiej i prosto do domu ale co? Koledze nie pomogę? Tak to by się musiał męczyć z wykręcaniem gdzieś na siłę kilometrów. Tak więc zaczynamy zjazd do Siemoni i dalej do Sączowa. Wertepkami przeskakujemy do Niezdary i dalej asfaltem do Świerklańca. Bokiem parku dojeżdżamy do wału Kozłowej Góry i ciągniemy nim do tamy. Tu znów lekko siada mi zasilanie ale sklep niedaleko więc ciągnę ile daję radę. Przy sklepie dłuższa przerwa pojeniowo-karmieniowa (radlerki, małosolne, Jeżyki). Nieco sił odzyskuję ale chłopaki coś tam mówią, że może by to tempo nieco zredukować z 28 na jakieś stateczne 25. Podejrzewam, że nie chodziło o to, że nie wyrabiają tylko bardziej mieli na myśli to bym sam się oszczędzał bo kilka razy wspomniałem, że coś mi się kolano odzywa. Jednak bez większych oporów przystaję na to, by nie wrzucać blatu. Tym sposobem przekroczenie 30km/h następuje tylko w bardziej sprzyjających warunkach drogowych (kilka razy). Jedziemy skrótem do Rogoźnika i dalej przez Strzyżowice do mojej wioski. Tu się żegnam z chłopakami bo jestem już prawie w domu. Oni mają do Dąbrowy Górniczej centrum jeszcze jakieś 13 km najkrótszą drogą. Robredowi brakuje do 200 niecałe 10. Będzie miał na bank. A w ogóle to bym się nie zdziwił jakby to znacznie przekroczył. Nie wyglądał na zmordowanego pomimo tego, że pozamiatał na Pogorii 4 jakiegoś szosowca :-)
Umawiamy się jeszcze na jutro na wyjazd Ghostbikers spod Zamku i oni ruszają na Gródków a ja już ostatnie 400 m do siebie.
Bardzo udany dzień. Dużo miodzia z bardzo ładną rzeźnią w super towarzystwie. Nie spodziewałem się, że ta sobota tak ładnie się przekręci.
Link do pełnej galerii
Na początek standardzik.
A potem jest już teren, widoczki i rozpoczyna się miodzio.
Jest brodzenie.
Ja tam się nie szczypałem.
Takiego terenu było sporo dlatego zdjęć z jazdy nie za wiele bo obie ręce były potrzebne do tego by się nie wyglebić. Większość dało się spokojnie przejechać. Zwłaszcza po treningu u Oli na Roztoczu :-)
Niepozorne źródełko Centurii.
Wspomniana wyżej roślinka. Podobno kwitnie cały rok i w tym miejscu ma się wyjątkowo dobrze zarówno pod względem wody jak i temperatury.
A to wspomniane również wyżej zwierzaczki, które świadczą o jakości wody. Niestety aparat nie chciał się wyostrzyć na tym co ja uznawałem za ważne i niewiele widać. Nie było za wiele czasu na zabawy fotograficzne.
Wracamy znad źródełka.
Potem wspinaczka na Rezerwat Góra Chełm (czy coś podobnego w brzmieniu).
Sfocona i profesjonalnie wyszydzona gleba Radka.
Potem się odrywamy od reszty, zostawia nas Radek i w końcu Domino wchodzi w szkodę objadając się młodą kukurydzą.
W Siewierzu, siedząc pod zamkiem, spotykamy Robreda.
Potem jest sporo szybkiego jeżdżenia i w związku z tym mało czasu na focenie aż do tego miejsca czyli mostu nad autostradą w drodze z Wymysłowa do Rogoźnika.
Mnie dzień kończy się z takim wynikiem. Chłopaki będą mieli sporo więcej.
Kategoria Jednodniowe, GPS-
komentarze