limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPSD

  • DST 35.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 16.67km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 czerwca 2014 | dodano: 30.06.2014

+15 na starcie. Jak wstawałem o 4:30 to było mokro ale nie padało. Na wyjściu (6:05) już lekko kropiło ale uznałem, że dojadę niezbyt mokry. Po 4 km wiedziałem już, że nie ma takiej opcji. Próbowałem jeszcze rzeźbienia szuterkiem bo spod kół by tak nie chlapało ale szuterek był w lesie i leciało z drzew więc wyszło na zero. Potem próbowałem jeszcze trzymać się chodników bo niby kostka bardziej sucha ale po tym, jak mnie mało co jakaś księżniczka w czerwonej pandzie nie zgarnęła to sobie dałem spokój i wyjechałem na asfalty. A tam jak w Amazonii... Rozlewiska, rzeki i strumienie, bajorka. Po jakichś 8 km w butach miałem już bardzo nieciekawie w związku z czym zupełnie przestałem się przejmować tym, że pada. Do pracy dojeżdżam 3 minutki po czasie.
Dzisiejsza pogoda przypomniała mi, że kiedyś w Decathlonie przyglądałem się butom dla nurków z myślą o zastosowaniu ich do jazdy w deszczu. Właśnie temat powraca.

Powrót też nie uszedł mi na sucho ale i tak było o niebo lepiej niż rano. Deszcz z tych, co je Paweł nazywa, że "kida". Z ciuchów jedynie kurtka nie wyschła ale to akurat nie problem bo polarowa i nawet mokra daje ciepło w ruchu. Powrót bez większego gięcia. Przez Środulę do Będzina pod ścianę płaczu przy Kauflandzie i potem do serwisu, po zwijkę. Naczytałem się u Amigi co to się może z oponą powyrabiać, sam też miałem w tym miesiącu podobne przejścia i zdecydowałem, że jednak na wyjazd z Mariuszem zabiorę zapas. Za daleko jedziemy żeby ryzykować, że w sobotę czy niedzielę coś nas uziemi. Jednak w "moim" serwisie mają taką, co to trochę za droga jak na zapas więc za doradztwem właściciela jadę do konkurencji czyli do Olimpijczyka. I tam trafiam nieco tańszą Kendę. Dokonawszy zakupu ruszam do domu. Przez Zamkowe wybijam się na ścieżkę do Grodźca i tu czuję, że mi siada zasilanie. Coś dziś cały dzień głodny byłem ale udawało się uratować z tego stanu. Jednak w końcu mnie dopadło. Noga za nogą wlokłem się pod górkę przedzierając się na dodatek przez rozlewiska na ścieżce. Wczołguję się na kolejne górki, mijam Gródków i zawijam jeszcze na chwilę do sklepu bo kilka drobiazgów. Potem już do domu wyskoczyć z mokrych ciuchów. O tym, że powrót nie był taki zły świadczy fakt, że w butach jednak wody nie było. Nieco tylko skarpetki zawilgły. Do jeżdżenia ta pogoda nie nastraja. Niewielu rowerzystów dziś po drodze spotkałem.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 13:50 poniedziałek, 30 czerwca 2014 | linkuj I tak w tym roku pogoda jest łaskawa :)
limit
| 09:26 poniedziałek, 30 czerwca 2014 | linkuj Już i tak mam wszystko mokre i raczej nie wyschnie więc mi obojętne czy mnie zleje drugi raz czy nie. Byle tylko szybko się rozgrzać na starcie to dalej już jakoś się popłynie.
gizmo201
| 07:34 poniedziałek, 30 czerwca 2014 | linkuj Ja się dziś nigdzie nie wybieram, odpuszczam cały mokry nie mam zamiaru być! Albo z buta gdzie blisko albo zbiorkowozem
limit
| 06:46 poniedziałek, 30 czerwca 2014 | linkuj Gdyby od razu tak lało jak potem w drodze się rozkręciło to bym poszedł na zbiorkoma. Ale zaczęło dopiero później i odwrót nie wchodził już w grę bo za mało czasu było. Zmokłem ale jechało się dobrze.
gizmo201
| 06:42 poniedziałek, 30 czerwca 2014 | linkuj Leje konkretnie, a tobie się chciało szacun
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!