Radosna Improwizacja do BIDY
-
DST
93.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
04:31
-
VAVG
20.59km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś znów problemy z wygrzebaniem się z domu pomimo tego, że wstałem dość wcześnie. W efekcie jestem na molo przy Pogorii 3 10:03. Mariusz już czeka. W trakcie jak rozmawiamy pojawia się Domino i przez chwilę też jest Wallace. Z Mariuszem wstępnie obgadujemy rajd na Dęblin i umawiamy się na dogadanie detali we wtorek. Potem we dwóch z Dominem ruszamy na zaplanowany wczoraj obiad w BIDZIE |-) Mykamy jak się da to terenem, gdzie się nie da to asfaltem. Przy remizie strażackiej w Tucznawie robimy pierwszego stopa na Radlerka i przy tej okazji przydybuje nas MTB Team Banimex w składzie 4 zawodników. Domino robi im śledztwo gdzie jadą i jak już ustala ich cel, to rzuca pytanie: "Jedziemy z nimi na kamieniołom?" A pewnie! Chłopaki po zawodach to dziś pewnie jechali delikatnie. I dobrze bo ja na sztywniaku to na wertepach, zwłaszcza na zjazdach, miałem wrażenie, że mi się mięśnie kręcą dookoła kości. Tak telepało. Częściowo znanymi mi już ścieżkami jedziemy do kamieniołomu w Niegowonicach. Tam trochę kręcenia bo Team chciał obejrzeć sobie ścieżki z zawodów. Na szczycie chwila podziwiania panoramy i potem zjazd do asfaltu. Zawodnicy jadą swoje a my z Dominikiem swoje czyli do Bidy. Nim wbijamy w teren robimy jeszcze jednego stopa przy Lewiatanie na Radlerka i potem jedziemy do Łaz Błędowskich i dalej przebijamy się do Bolesławia i do BIDY. Chwilę po tym, jak wybiliśmy z terenu i wjechaliśmy na asfalt Domino mówi, że ma coś miękko w kołach i faktycznie tył za bardzo dobija. Robimy przerwę serwisową. Domino łata ja szukam w oponie problemu. Znajduje się znów drobny okruch szkła. Paproch usunięty, dętka połatana ciągniemy prosto do celu. Tam zamawiamy obiadek. Tym razem zdecydowałem się na rosołek (całkiem konkretna micha) i opiekane pierogi z kapustą. Zestaw w sam raz. Doskonale rozprawił się z głodem i dał zapasik sił na dalsze kręcenie nie będąc jednocześnie uciążliwy. Domino zdecydował się na placek po zbójnicku. Konkretna porcja mięcha. Zbieramy się już do startu powrotnego i tu nagle słyszę: "Nie spiesz się". Kapeć na przodzie tym razem. Wszczynamy ponownie serwis jak poprzednio: ja szukam problemu w oponie, Domino łata. Uprzednio robię jedno zdjęcie szydercze z nieco nieprofesjonalnie wyciągniętym palcem ale w końcu to nie ja jestem Szydercą w tym składzie a trochę głupio wygląda szydzenie z samego siebie (o ile w ogóle da się to zrobić). Serwis przebiega sprawnie i ruszamy w drogę powrotną. Na początek serwisówką wzdłuż "94" do Sławkowa. Wspomniało mi się, że tam wczoraj i dziś odbywa się piknik z historią w tle. Na rynku zastajemy śpiewający chór (całkiem dobrze im to wychodziło, trzeba przyznać) i postacie w mundurach niemieckich i polskich (chyba ułani) oraz niemiecki motor z przyczepą. Kilka foto i jedziemy dalej. Porzucamy serwisówkę i jedziemy na niebieski szlak, którym kiedyś jechaliśmy z Jadwigą i Prezesem. Tym razem jednak obywa się bez skakania przez tory. Wybijamy się na Kazimierzu i ciągniemy na Pogorię 3 zasiąść do Radlerków. Trochę nam schodzi na pogaduchach. Po 17:00 zwijamy się każdy do siebie. Ja przez Zieloną, Preczów i Sarnów docieram na kilkanaście minut przed ulewą. Chyba nocne jeżdżenie już dziś odpuszczę.
Link do pełnej galerii.
W kamieniołomie.
Z góry ładny widoczek.
Amatorskie szydzenie.
Chór w Sławkowie.
Ułani.
Ukręcone na dziś. Chodziło mi po głowie zagięcie do setki ale w końcu sobie darowałem. I dobrze bo niedługo po powrocie zaczęło padać.
Kategoria Jednodniowe
komentarze