Mikołów - Ochojec - Zmagania u Waldka
-
DST
121.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
06:49
-
VAVG
17.75km/h
-
VMAX
49.20km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
O planach klubowych na dziś powiedział mi Waldek. Szybko sprawdzam na stronie klubu co i jak i zapowiadam się, że będę.
Rano straszne parcie na niewstawanie i w efekcie wstaję na tyle późno, że przygotowania kończę dość mocno po czasie. Ruszam na miejsce zbiórki wiedząc już, że się spóźnię. I to niemało. Na początek do Wojkowic pod kościół (ten od strony Grodźca). Dalej leci Czeladź, na dojeździe do której śmigam sobie obok "króliczka". Docieram mniej więcej na Milowice kiedy mam pierwszy tel od prezesa. Jednak hałas jak sprawia, że nawet nie próbuję z nim rozmawiać. Potem jeszcze jeden telefon ale nie odbieram bo jestem ładnie rozpędzony. Pod fontanną jednak poza potłuczoną butelką po piwie zastaję pustkę. Dzwonię do Prezesa i okazuje się, że przed chwilą ruszyli i poczekają niedaleko Stawików. Szybko się zjeżdżamy i już w komplecie jedziemy na Muchowiec. Po drodze Maciek zaczyna dbać o jakość wyjazdu robiąc efektowną glebę z przewrotką godną mistrza Aikido. Potem jeszcze czterokrotnie Maciek zadbał o jakość wycieczki łapiąc tyleż razy kapcia. Kontynuując jego wysiłki w utrzymaniu jakości wycieczki gubimy się z Prezesem na powrocie z Mikołowa.
Generalnie zaś przejazd spod Muchowca do Mikołowa to całkiem fajna trasa. Nasz przewodnik Marcin też nam kilka razy zamotał podróż ale na tyle fajnie, że nikt nie miał mu tego za bardzo za złe ;-)
Najważniejsze, że cel osiągnęliśmy. Mowa była o ogrodzie botanicznym w Mikołowie. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi ale na miejscu sprawa się wyjaśniła. Chodziło o Sroczą Górę. Już tam raz kiedyś z klubem byliśmy wracając z jednej z naszych eskapad. Miejsce znane ale i tak dobrze było tam pojechać bo trasa inna. W ogrodzie nieco odpoczywamy, uzupełniamy płyny i po 14:00 ruszamy. Planu dzisiejszego jeszcze nie koniec bo jak się okazało, na Ochojcu jest seria inscenizacji bitew z okresu II Wojny Światowej. Wracamy częściowo już znanymi ścieżkami, częściowo zupełnie dla nas nowymi. Po drodze z Prezesem zostajemy z tyłu bo wymieniałem baterie w GPS. Grupa nam się urywa. My strzelamy ekstra kółko próbując dogonić ekipę. W końcu po kontakcie telefonicznym uzgadniamy, że spotkamy się na Ochojcu i ruszamy wg GPS-a drogami. Jak się później okazało wyprzedziliśmy chyba wszystkich pomimo tego, że wyszedł nam niezły objazd. Z grupą ponownie spotykamy się, przy odgłosach solidnej kanonady, na inscenizacji. Może nie taki rozmach jak w Wyrach ale widać, że i tu przygotowanie solidne zarówno w umundurowanie jak i sprzęt. Oglądamy jeden z epizodów i potem żegnamy się z naszymi kolegami i przewodnikiem z Katowic. Jedziemy w stronę Janiny. Szybko jednak kolejny postój i trzecia już pana u Maćka. Tym razem robimy dokładny przegląd opony i znajduję drobniutki płatek szkła, który uszkadzał dętki. Łatanie i można lecieć. Do Mysłowic poszło szybko i sprawnie. Tam focimy Szwedzkiego, którego przyuważył Marcin i jedziemy na Stawiki, gdzie żegnamy parę naszych towarzyszy. Dzielimy się na 2 grupy. Prezes z Adrianem lecą na chwilę na Zagórze. Reszta (Maciek, Domino i PanP + ja) jedziemy skrótami na działkę Waldka, gdzie ma się odbyć świętowanie urodzin Prezesa. Trochę nam na tym schodzi aż robi się prawie ciemno. W międzyczasie mocuję na kasku nową czołówkę. Powoli towarzystwo się rozchodzi. Z Dominem i PanemP jedziemy w stronę Zagórza i dalej do Dąbrowy Górniczej. Marcin odbija wcześniej by się dostać do Kazimierza. We dwóch docieramy w okolice targu w D. G. gdzie się żegnamy. Solo jadę pod molo na Pogorii 3 i dale na Zieloną skąd już najkrótszą drogą do Preczowa, Sarnowa i do domu.
Link do pełnej galerii
Pierwsza pana u Maćka i Szydercy przy pracy.
Potem trochę jeżdżenia.
Nasz przewodnik i mapa okolic Mikołowa.
Zbieramy się na koła po dłuższym odpoczynku.
Kolejny element ustawek czyli jazda obowiązkowa " na="" czuja="" bardzo="" udana="" bym="" powiedzia>
Inscenizacja w Ochojcu.
Radziecki atak.
Trzecia pana Maćka. Drugiej nie widziałem bo miał ją wtedy, kiedy my z Prezesem byliśmy zagubieni w akcji. Czwartą Maciek zgłosił jak do domu dojechał.
Takie małe nic a tyle problemów sprawiło.
Szwedzki.
Foto zastępcze. Mniej więcej oddaje to, co się potem działo.
Kilometrów na dziś tyle. I wystarczy.
Kategoria Jednodniowe
komentarze
P.S. Tyle razy pane złapać to trzeba mieć "szczęście" lub łyse lacie...