DP PTTK OND
-
DST
53.00km
-
Czas
02:28
-
VAVG
21.49km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+8 na starcie. Odczuwalnie przyjemnie aczkolwiek rześko. Z tego też powodu na klatę kurtka, reszta "na letniaka". Droga spokojna. Wyjechane o czasie i dojechane przed. Jedynie na Zielonej nieco spowolniła mnie koparka ale jak tylko wyszedłem na prostą to bez problemu wyprzedzam i jadę swoje. Przy elektrowni Łagisza na ul. Dąbrowskiej wyrwali tory kolejowe. Na byłym torowisku obok ronda na Zielonej zauważyłem, że wysypali tłuczeń. Chyba powstanie alejka spacerowa albo ścieżka rowerowa. Na Robotniczej dalej krajobraz księżycowy. Chyba chcą pobić rekord na najdłuższy czas remontu.
W pracy dziś sporo zajęć więc dzień przeleciał piorunem. Przed wyjściem umawiam się z Prezesem pod "eklerkiem" na Zagórzu gdzie docieram w miarę sprawnie. Szybko jeden zakup i razem jedziemy bokami do centrum na spotkanie Cyklozy. Dziś całkiem liczne grono i więcej niż połowa ekipy na dwóch kołach. Jest trochę spraw do omówienia a dla mnie szczególnie istotny punkt czyli wyjazd czerwcowy wzdłuż Odry. Ustalamy podstawowe dane typu punkt startu, czas, sposób dotarcia, przybliżoną trasę i miejsca do odwiedzenia. Planujemy też wstępnie najbliższy weekend i inne, nieco późniejsze, wyjazdy. Tak czas biegnie i robi się prawie 18:00. Z racji tego, że Cyklozie stuknęły niedawno okrągłe 3 latka to spotkanie ma też akcent ku czci i radości. Przenosimy się na kołach do Waldka na działkę, gdzie przy grillu i symbolicznym izotoniku próbujemy regionalnego produktu gruzińskiego przywiezionego przez naszego gospodarza z niedawnej wyprawy w tamte rejony. Tym razem odbywał ją pieszo by poznać kraj z nieco innej perspektywy. Oczywiście również spora porcja rozmów okołorowerowych i dalsze planowanie wyjazdów bliższych i dalszych. Kiedy godzina osiąga wartość mniej więcej 20:30 zwijamy sztandary i rozjeżdżamy się. Prezes, Panp i ja jedziemy bez kombinowania, dość żwawym tempem, w stronę Mecu i dalej obok Expo Silesia pod molo na Pogorii 3 gdzie zastajemy niedobitki z wydarzenia prowadzonego przez naszą koleżankę klubową, Monikę. W ciemnościach witamy się z Markiem, Andrzejem i Dominem. Kolejne pół godziny upływa na wesołej rozmowie i wymianie opowieści rowerowych oraz planów na bliższą i dalszą przyszłość. Przy wartości czasu na poziomie 22:20 żegnam się z chłopakami, choć nie jest to łatwe bo atmosfera wesoła. Niestety jutro do pracy więc trzeba wrócić o jakiejś ludzkiej porze. Sprawnie wzdłuż P3 ciągnę do Świątyni Grillowania, gdzie przeskakuje na P4 i przez Preczów i Sarnów dociągam do swojej wioski i do domu na kilkanaście minut przed 23:00.
Dzisiejszy dzień rowerowy rozwinął się bardzo sympatycznie. Tym bardziej sympatycznie, że spontanicznie i bez ciśnienia. Było ludno, wesoło, pogoda dopisała a noc nastała nawet nie wiem kiedy. Po prostu super!
Kategoria Praca