Poraj - Ustawka Wojtka
-
DST
142.00km
-
Czas
06:35
-
VAVG
21.57km/h
-
VMAX
56.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś tak w czwartek Wojtek dał mi znać, że szykuje się ustawka na Poraj. Jedynie co mnie interesowało, to gdzie i o której zbiórka :-) Info dostałem i sobota była już rowerowo zaplanowana.
Trochę się grzebałem ze startem i na zbiórkę wpadłem kilka minut po 10:00. Na miejscu był już Wojtek i Grzegorz czyli starzy, ustawkowi wyjadacze. Info było skierowane też do innych ale nikt więcej się nie zjawił więc zwyczajowo odczekawszy jeszcze kilka minut ruszyliśmy. Na początek na Zieloną i dalej pod molo na Pogorii 3. Stamtąd kierujemy się na Ząbkowice. Przy przekraczaniu E75 niewiele brakło a jakiś idiota trafiłby Wojtka. Wjechał ewidentnie na czerwonym i to nieźle rozpędzony. Dobrze, że tradycyjnie nie ufaliśmy "kierownikom" w blachosmrodach bo inaczej byłaby tragedia. Pozostali kierowcy też byli mocno zdziwieni tą akcją. Dalej już bez takich sytuacji. Jedziemy przez Chruszczobród do Zawiercia. Stamtąd plan wstępny zakładał przez Myszków do Poraja ale kiedy dopytałem o powrót i padła odpowiedź, że potem powrót ten kawałek tą samą trasą to zasugerowałem, że może by jednak inną trasą i zrobić kółeczko. Chłopaki pochylili się nad smartfonami i wydumali, że przez Włodowice pojedziemy do Mirowa i potem do Bobolic. Tak też czynimy. Przy zamkach nieco focenia i ruszamy dalej do Niegowej i Żarek. Powoli zaczyna mi się włączać ssanie i zaczynam sygnalizować, że warto by coś zjeść. Przez Ostrów dobijamy do Poraja. Na wjeździe przyuważam gospodę Jaś i Małgosia czy coś w tym stylu. Zajeżdżamy, Grzegorz robi zwiad i decydujemy się zasiąść do obiadu. Każdy zamawia co mu tam fantazja podyktowała. Wszystko wygląda apetycznie i co do mojej porcji, to mogę powiedzieć, że też takie jest. Przydał się ten obiadek w drodze bo powrót to jeszcze kawał drogi. W międzyczasie robi się zachód słońca, którego resztki pstrykamy na zaporze. Potem już generalnie tylko jazda.
Kolejno Koziegłowy, Koziegłówki, Mysłów, Osiek, Pińczyce i prosto do Siewierza. Na rynku chwila przerwy. Wojtek robi sesję łącznościową, Grzesiek wykańcza resztę herbaty z termosu a ja pstrykam kilka foto. Stamtąd jedziemy na Pogorię 4 ale omijamy szlak rowerowy obawiając się, że przy tych warunkach może być rozmiękły i rzeźbimy asfaltami. Na asfalcie wzdłuż Pogorii 4 pustki. Dociągamy do RZGW i tam się żegnam z chłopakami. Oni cisną do Będzina a ja prosto przez Preczów i Sarnów do domu. O mało co kilometr od domu nie rozjeżdżam jakiegoś gamonia, który nagle zdecydował się przejść na drugą stronę nawet się nie rozglądając. Na dodatek szedł wzdłuż ulicy nie po chodniku. Coś tam chyba mu się z gęby wyrwało ale że koło niego śmignąłem raczej wartko nie dosłyszałem i niespecjalnie mi na tym zależało. Chciałem już dobić do domu i ogrzać się oraz złapać za zimnego radlerka :-)
Dzisiejszy dzień bardzo pięknie zużyty. Mnóstwo konkretnego jeżdżenia w świetnym towarzystwie i w ciekawe miejsca. Do tego dopisała pogoda. Praktycznie cały dzień słoneczko ładnie operowało.
Wojtek, dzięki za info i zaproszenie do wspólnego jeżdżenia.
Jutro jakieś małe regeneracyjne 30km.
Galeria FERU z naszego wyjazdu
Link do mojej pełnej galerii
Na zamarzniętej Pogorii 3 ludzie łowią ryby. Z dzieckiem. Mam wrażenie, że niezbyt to rozsądne.
Za Zawierciem dochodzę do wniosku, że my jednak nie jesteśmy hardcorami jeżdżąc na rowerkach w lutym. Siedzieli tam dość długo.
Tu by się mandat chyba należał.
Po drodze zatrzymujemy się przy cmentarzu z okresu pierwszej wojny światowej w Kotowicach.
Gdzie też udaje mi się sfocić "zięcioła" ;-)
Ekologiczny stojak na rower produkcji Grzegorza.
Wygląda na to, że Mirów niedługo może skończyć podobnie jak Bobolice.
A Bobolice wyglądają tak.
Przystajemy na chwilę przed Żarkami gdzie focę czary czynione przez słoneczko.
Resztki zachodu słońca nad Porajem.
I my tamże. Miało być my i zachód słońca nad Porajem ale Feru pokazał "ok" i zachód poszedł się...
Nie mogłem się oprzeć by zrobić foto. Mocna deklaracja ;-)
Koziegłówki już po ciemq.
Siewierz.
Feru i jego "latarnie".
"W locie" na Pogorii 4.
Moje podsumowanie dzisiejszego dnia po lądowaniu.
Kategoria Jednodniowe
komentarze