Z Klubem w deszczu
-
DST
103.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
05:37
-
VAVG
18.34km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie ma to jak się upodlić w doborowym towarzystwie :-)
W piątek dostałem info od Waldka, że szykuje się rowerowa niedziela w składzie głównie klubowym + sympatycy z zakończeniem grillowym. W ogóle mnie nie trzeba było namawiać. Zastrzegłem się jedynie, że 9:30 jako godzina zbiórki to jakiś chory pomysł i że będę się starał zdążyć na czas ale jednak jest wielce prawdopodobne, że nawet kwadrans akademicki może okazać się za mało jeśli chodzi o moje ewentualne spóźnienie.
Jak podejrzewałem, spóźnienie miałem murowane już na starcie. Ruszam 9:10. Przez Wojkowice i Czeladź do Sosnowca (przez Milowice). Wpadam na kilka minut przed 10:00 pod fontannę przy PTTK. Skład sosnowiecki już w komplecie. Cykam na szybko foto i ruszamy do Mysłowic, gdzie mieliśmy się spotkać z Darkiem i Pawłem. Staje się to przy stacji BP, niemal naszym standardowym miejscu zbiórek w Mysłowicach. Stąd ruszamy do Imielina.
Po drodze udziela się zauważalnie deszczyk. Stopniowo nasiąkamy. Jednak humory są wodoodporne i dziarsko jedziemy dalej. Celem było objechanie Dziećkowic ale teren odpadł po tym, jak przekonaliśmy się, że jest straszne bagno. Robimy objazd asfaltowy. Deszczyk sobie popyla a my jedziemy. Po drodze różne akcje w wykonaniu "kierowników". Wyprzedzanie przy kiepskiej widoczności na zakrętach. Wyprzedzanie na podwójnej ciągłej i bezsensowne trąbienie. Ogólnie trafiło nam się dziś po drodze trochę blachosmrodowego bydła. Niektórzy wręcz groźni nie tylko dla rowerzystów. Ostatnio jakoś w ogóle dużo takich akcji. Chyba pomysł kierowania każdego kierowcy przed kursem na badania psychologiczne nie jest taki całkiem bez sensu. Niektórzy nie powinni nigdy prowadzić samochodu.
Dobijamy do Chełmka i robimy zwrot do Jaworzna. Powoli deszczyk daje się we znaki i wysysa coraz bardziej siły. W Jaworznie robimy chwilę postoju przed skokiem do Niwki gdzie żegnamy się z Darkiem i Pawłem, którzy jadą do Mysłowic.
My ciśniemy do Waldka na działkę. Zastrzegam się, że ja będę się szybko zwijał bo w butach zrobiło mi się już nieciekawie i przy słabym tempie, jakie mieliśmy do tej pory, zaczynam marznąć. Na działce chłopaki rozpalają grilla. Ja robię poprawki przy tylnym hamulcu, który gdzieś po drodze się stracił. Oględziny wykazały, że zeżarte klocki. Ściągam nieco linkę i jakieś hamowanie na tyle znów się pojawia. Niemniej klocki już czas zakupić bo to co zostało lada dzień się zetrze.
Zakończywszy serwis żegnam się z towarzystwem, które jeszcze pewnie jakiś czas będzie walczyć z paleniem kiełbasy :-) Niestety mam jeszcze do przejechania prawie 20km a już prawie 16:00.
Ruszam w stronę Zagórza i dalej Dąbrowy Górniczej. Po drodze mam kilka podjazdów i utrzymując raczej intensywne tempo kręcenia w końcu się rozgrzewam. W okolicach mola przy Pogorii 3 jest na tyle dobrze, że decyduję się zrobić kółeczko po bieżni. Dziś, pewnie z racji tego, że niedziela całkiem sporo narodu. Rundka przebiega jednak szybko i sprawnie. Zakończywszy kółeczko jadę przez Zieloną, Preczów i Sarnów do domu. Po drodze tylko mały przystanek we wsiowym Lewiatanie. Na miejscu pranie wszystkiego: ciuchów, butów, plecaka. Wróciłem nieźle zrąbany ale bardzo zadowolony :-) Konkretnie zużyta niedziela :-]
Link do pełnej galerii
Skład sosnowiecki.
W komplecie z Darkiem i Pawłem.
Chwila przerwy przy Dziećkowicach.
Trochę terenowo.
Ekipa wykonuje polecenie "Na most!" i "Paszcze do zdjęcia!"
Przez chwilę mieliśmy wrażenie, że nam się droga pomerdała i wylądowaliśmy w Chinach ;-)
Dychamy w Jaworznie.
Hm... podobno "singielek" przed Fashion House.
Jest i gleba. Wszystko przez ten słup. No i Szyderca przy pracy, oczywiście.
Zimowy wypas rowerów u Waldka.
Niezaimpregnowane buty poddały się jakiś czas temu. Teraz mokro, zimno i nieprzyjemnie.
Grillowanko :-)
Stawik w parku na Zielonej. Jeszcze niedawno ludzie śmigali tu po lodzie.
Wynik za dzień.
Kategoria Jednodniowe
komentarze