limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Wtorek, 21 stycznia 2014 | dodano: 21.01.2014

Pierwsza rzecz po przebudzeniu to kontrola warunków za oknem. Termometr zeznaje -2. Wieje. Pada. Na parapecie lód. Otwieram okno by posłuchać odgłosów jakie wydają opony samochodów na jezdni i... jest dobrze. Mokro. Czyli nie ma szklanki, czyli da się jechać. Zbieram się ciut wcześniej by mieć zapas czasu. Ruszam 5:56. Odczuwalnie tak +2. Dziś przez Będzin. Droga bardziej ruchliwa ale nawet jakby gdzieś poprzymarzało to samochody to rozjadą i będzie dało się jechać w miarę bezpiecznie. W drodze okazuje się, że lodu nie ma nigdzie. Drobny deszczyk zapewnia całkiem niezłą przyczepność. Tempo raczej spacerowe głównie ze względu na to by się nie uflejać po same oczy. Ale i tak na kamizelce robi się wzorek maskujący. Przed wyjazdem potraktowałem buty impregnatem. Zadziałał rewelacyjnie. Na mecie w butach sucho. Generalnie spokojny dojazd do pracy choć trochę się napatrzyłem na różne dzikie akcje. Np. w Gródkowie wyprzedza mnie osobówka. Niemal na jej zderzaku siedzi tir z wanną i jeszcze wyprzedza tą osobówkę. Prawie gościa zepchnął z jezdni. Potem po drodze też jeszcze kilku takich co im się spieszyło. Na szczęście mnie omijali szerokim łukiem. Na miejscu okazuje się, że rower oblodzony, licznik oblodzony, kask oblodzony czyli jednak nie jest za ciepło ale jakoś tego nie dało się odczuć.

Powrót przez Dąbrowę Górniczą jakbym wiózł rodowe kryształy czyli powolutku i delikatnie. Padało i wiało co razem dawało rosnące pokłady lodu. Po tym, jak skasowałem kask na lodzie pod koniec 2012 roku mam teraz chyba coś na kształt fobii i w takich warunkach jeżdżę jak emeryt. Drogi w większości były jeszcze mokre. Już pierwszą solarkę widziałem więc możliwe, że ich mokrość wynikała z faktu uruchomienia tegoż sprzętu. Mimo tego miejscami pod kołami rozlegało się niepokojące chrupanie. Zwłaszcza na kawałku bieżni od mola do Świątyni Grillowania, gdzie to dzikim przejściem przeniosłem się na Pogorię 4 i dalej przez Preczów i Sarnów do domu.
Na finiszu stwierdzam, że mi się kamizelka łamie razem z kurtką. I jedno i drugie zamarznięte. Potem odkrywam też skorupę lodu na butach i stuptutach. Przymarzła też gdzieś linka od przedniej przerzutki szczęśliwie na "dwójeczce" więc jest jeszcze jakieś pole manewru. Tylna przerzutka pracowała już z oporami. Trochę na zakończenie rowerek poumywałem coby z napędu spłynęła ewentualna solanka i przy tej okazji obserwowałem jak wszystko co do tej pory spadło ślicznie zamarza. Odgłosy z posesji sąsiada świadczyły, że on te drzwi od samochodu otworzy ale walka będzie ciężka. Jutro chyba sobie rowerek daruję jeśli chodzi o dojazd do pracy i może tylko po południu jakaś rundka. Albo w ogóle przerwa do czasu aż to porządnie nie zamarznie albo nie wyschnie. Właśnie sobie zaczynam przypominać dlaczego zimy nie lubię. Dlatego właśnie, że ślisko. A taki ładny ten styczeń był. Nie mógł taki do końca zostać?


Kategoria Praca


komentarze
pablo84
| 22:08 wtorek, 21 stycznia 2014 | linkuj ja na 12 jechałem w deszczu, więc nie było źle...
natomiast powrót o 22:30 był już w stylu jak to napisałeś "emeryta" i głównie chodnikami, a widać jak mrozik chwyta
andi333
| 17:34 wtorek, 21 stycznia 2014 | linkuj Jeszcze nie ma źle Mi też wszystko przymarzło ale obyło się bez gleby.Teraz się zastanawiam czy zakładać już kolce czy jeszcze poczekać ?
limit
| 07:34 wtorek, 21 stycznia 2014 | linkuj Łamałem się czy pojechać. Gdybym na jezdni przed domem miał szklankę, to bym odpuścił. Ale że nie było to pojechałem.
Warunki są jednak takie na granicy. I nie dziwię się, że odpuściłeś. Masz prawie 3x tyle drogi co ja i w przypadku trudnych warunków to dużo większe ryzyko. Zwłaszcza, że masz sporo drogi w ruchliwym mieście.
Zastanawiam się jak będzie jutro bo w nocy ma padać śnieg. Możliwe, że będzie to pierwszy dzień w roku kiedy do pracy nie na rowerku.
t0mas82
| 07:28 wtorek, 21 stycznia 2014 | linkuj Ja dziś odpuściłem. Późno wyjechałem i nim dojechałem do huty była już 6:20. Wziąłem wolne bo nie wiem na którą bym zajechał. Na Ząbkowickiej szklanka i długo nie trzeba było czekać na stłuczkę, szybko nie dało rady pojechać....
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!