limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPZND

  • DST 34.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 18.38km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 stycznia 2014 | dodano: 15.01.2014

+3. Drogi mokre. Miejscami drobny, nieszkodliwy deszczyk. Lekkie podmuchy z południowego zachodu czasem nieco spowalniające. Dziś przez Dąbrowę. Już miałem nadzieję, że będzie bezproblemowo ale okazało się, że jednak nie. Jakiś ćwok w srebrnym kombiaku wymusza mi pierwszeństwo na Robotniczej. Tak czułem, że będzie akcja bo się idiota nawet nie obejrzał w lewo. Reszta drogi już bezproblemowo.

Po pracy najkrótszą drogą (Zuzanny, obok izby wytrzeźwień i Starego Będzina) do Kauflanda. Z zaopatrzeniem przez Łagiszę i Gródków do domu. Kręcenie delikatne i młynkowe ze względów różnorakich. Po pierwsze sporo pod wiaterek. Temperatura zauważalnie spadła więc to też nie pomaga. Ponadto extra balast. I do kompletu niepodająca lewa noga. Jakiejś kontuzji musiałem się nabawić bo przy próbie deptania lewą stroną odczuwam niejaki dyskomfort w okolicach kolana i przyczepów mięśni lub ścięgien w tamtym rejonie. Młynkami jakoś idzie ale szarpnięcia z miejsca lewą nogą staram się unikać co nie zawsze jest łatwe bo mamy ruch prawostronny i przy zatrzymaniu krawężnik do podpierania jest z reguły pod prawą nogą. No ale cóż... Nikt nie powiedział, że życie rowerzysty będzie lekkie, łatwe i bez kontuzji. Generalnie powrót niespieszny ale też i raczej bezproblemowy. Jazdę raczej można zaliczyć do przyjemnych.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!