Tanczacy z wiatrami 2 - Droga do Palestyny
-
DST
100.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
05:02
-
VAVG
19.87km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzis ciag dalszy walk z wiatrami. Na dodatek jeszcze temperatura podla. Moje zamilowanie do wysokich plusow zmusilo mnie do wykonania wystepu "na dlugo" czyli kurtka polarowa i dlugie spodnie. I ani razu nie mialem wrazenia, ze jest mi za cieplo.
Plan na dzis byl taki, ze odprowadzamy Janusza w strone Ketrzyna i on dalej solo jedzie do siostry a my dalej do Swietej Lipki i potem powrot zlotowymi trasami rowerowymi.
Jak to ostatnio, plan sie rypnal na dlugo przed startem. Dnia poprzedniego grill jakos tak znowu sie przeciagnal i odzyskanie "tomnosci" nastapilo dosc pozno. Janusz rusza sam a my mamy go dogonic po drodze. To tez sie sypie bo Janusz wystartowal duzo wczesniej przed nami i przy przeciwnym wietrze nie ma szans go dogonic.
Dobijamy do Wilczego Szanca i spedzamy nieco czasu w Mazurolandii. Wesolo. Przeczekujemy tam krotki deszcz. Krecimy do Ketrzyna i robimy blad rezygnujac ze zjedzenia tam obiadu bo az do samej Swietej Lipki nie rzuca nam sie w oko zadne miejsce zdatne do wciagniecia posilku. W samej Lipce jest restauracja ale taki tam tlum, ze nie decydujemy sie tam obiadac. Ruszamy w droge powrotna. Przez Palestyne. Drogan przez meke ale udaje sie osiagnac Ryn jeszcze za dnia. Byly zakusy na zrobienie ekstra kilku km trasami zlotowymi ale zrobilo sie pozno a wiatr i brak cieplego posilku wyssal z nas ochote do blakania sie miedzy jeziorami. Wbijamy na "59" i jedziemy prosto do Wilkas. Chlopaki jeszcze jada walczyc na grilla do Teresy. Ja zawiajam na kwatere i knuje co by tu jutro ujechac w zwiazku z nieco lepszymi prognozami na piatek.
EDIT:
Galeria
Dyma. Co jakiś czas trzeba stanąć by dychnąć.
A czasem stanąć by focić.
Potem jest Mazurolandia i robienie sobie jaj :-)
We sprzęcie różnorakim.
I wdziankach "z epoki".
Dla siebie też znalazłem odpowiedni kaliber :-]
25 kg złomu. Podobno pod Grunwaldem był jeden taki, co miał 2m wzrostu i czymś takim zamiatał. Naocznie widziałem, że niejednego przegięło jak to w łapy wziął.
Przez Kętrzyn.
Jedziemy do Świętej Lipki.
A tu już droga do Palestyny.
Żeby nie było, że nie było bo było - Palestyna.
Potem długo nic aż w końcu Ryn. Tu zamek-hotel.
Potem mykanie przed zachodem słońca.
Znęcanie się nad zachodem słońca.
Znęcanie się nad bocianami.
Ponowne znęcanie się nad zachodem s.
I dzień zakończony jakim takim wynikiem.
Kategoria Kilkudniowe