Wrzesień, 2014
Dystans całkowity: | 907.00 km (w terenie 22.00 km; 2.43%) |
Czas w ruchu: | 43:18 |
Średnia prędkość: | 20.95 km/h |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 41.23 km i 1h 58m |
Więcej statystyk |
DPOD
-
DST
39.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
19.02km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
+14, mglisto, pochmurno, miejscami drobna mżawka, lekki wiaterek. Ogólnie warunki dla podawalności nóg dalekie od ideału co też ujawnia się w czasie przelotu. Start poza oknem - 6:18 i na miejscu z 5 min. obsuwą. Już któryś raz z rzędu sobie powtarzam, że trzeba zacząć wcześniej się kłaść i wcześniej wstawać by mieć luz czasowy rano ale jakoś ciągle nic z tego nie wychodzi. Przejazd spokojny. Po drodze znacznie mniej rowerzystów.
Powrót zaginany dziś potrzebami. Pierwsza to wytarganie nieco gotowizny ze ściany płaczu. Potem do centrum D. G. do elektronicznego. Potrzebna mi nowa czołówka bo poprzednią zahaczyłem kiedyś o gałąź i rozwaliłem włącznik. Jeszcze na powrocie z Porąbki działała ale deszcze ją załatwiły i dziś już się nie włączała. Niestety w D. G. nie mają więc kręcę przez Koszelew do Będzina. Tu sukces. Poza czołówką nabywam też miernik elektryczny. Potrzeby załatwione więc powrót uskuteczniam przez Łagiszę i Sarnów jadąc częściowo chodnikami. Weekendowa wyrypa nieco pozbawiła mnie sił i ciągle nie udało się odespać więc kręcenie takie aby aby. Na światłach w Sarnowie Policja. Żółty holownik ściąga ciężarówkę. Dopiero chwilę później zauważam, że światła dla nadjeżdżających od strony Siewierza są rozwalone. Obudowy leżą przy barierce a reflektory wiszą na drutach. Przejeżdżając przez skrzyżowanie zauważyłem jeszcze ślady hamowania kończące się mniej więcej na prawym wsporniku świateł. Nie widać jednak żadnych ofiar i poza tym, że ruchem kieruje Policja to nic więcej nie rzuca mi się w oczy. Resztę drogi spokojnie, pod lekki wiaterek, przebywam kręcąc noga za nogą.
Kategoria Praca
DPD
-
DST
39.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
18.28km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
I powrót do rutyny. Start nieco poza krawędzią okna - 6:18. Na termometrze +14. Jezdnie jeszcze w większości mokre po wczorajszych burzach, a na niebie chmurki. Nogi niewygrzane po wczorajszym śmiganiu w deszczu podają tak sobie. Generalnie jechało się jednak przyjemnie. Ruch na drogach jakby nieco większy.
Wyłazi weekendowe hasanie. Nim wyszedłem z pracy zadzwonił Prezes. Chciał pokręcić trochę bo miał luźną chwilę i mógł mnie kawałek w stronę domu holować. Umawiamy się koło Orlenu na Zagórzu i powolutku chodnikami, gadając, jedziemy w stronę Mortimera i dalej brzegiem Redenu na molo przy Pogorii 3. Tam pustki jakich dawno nie było za dnia. Chwilę potem tak mi się coś widzi, że jeden z nadciągających od Pogorii 4 rowerzystów to chyba Mario. I się nie mylę. Hamuje z fantazją. Witamy się i chwilkę poświęcamy na rozmowę. Jednak we trzech nie pokręcimy bo Mariusz umówiony z Dominikiem po odbiór korby więc wkrótce się żegnamy. Z Marcinem jedziemy przez Zieloną i mostek na Czarnej Przemszy do Preczowa korzystając z kawałka terenu. Dalej do Sarnowa. Przy skrzyżowaniu przed światłami zatrzymujemy się na chwilę rozmowy o sprawach klubowych, które warto by na najbliższym spotkaniu ruszyć. Marcin odbija na Łagiszę a ja dalej do swojej wiochy. Zaginam pod Urząd Gminy sprawdzić godziny pracy i jadę wertepkami do Strzyżowic. Tu mnie jeszcze nachodzi chęć na uczciwy kawałek sernika więc doginam do piekarni. Z nagrodą prosto do domu. Dziś raczej spacerowe kręcenie. Nogi jeszcze dają znać, że w góry trzeba było się wybrać po uprzednim treningu a nie tak z marszu. Jak odeśpię i się wygrzeję powinno być już ok.
Kategoria Praca