Zobaczyłem, uwierzyłem, zdębiałem
-
DST
35.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Postać dnia: Dżygit.
Rano do pracy autobusem i potem z pracy do serwisu takoż. Zaordynowane zabiegi na Srebrnej Strzale kosztowały mnie Zygmunta Starego. Przez chwilę się zastanawiałem czemuż tyle ale zupełnie mi te myśli z głowy wywiały jak tylko wsiadłem na rowerek i zakręciłem kilka razy pod górkę. Jak zwykle po wizycie w serwisie rowerek toczy się jak nóweczka. Trochę tylko dzwoni o przerzutkę nowy łańcuch ale poprzednio z nowym napędem było tak samo. Lekka regulacja i po kilku dniach ucichło. Poza tym rowerek sam jeździ.
Rano, w pracy, Robert uracza mnie wiadomością, że dziś Dżygit będzie śmigał na rowerku z napędem paralotniarza na plecach. Zrozumiałem, że będzie bicie rekordu prędkości w takim zestawie.
Początkowo miało wszystko ruszyć o 17:30 ale ostatecznie zbiórka do startu nastąpiła o 18:00 a sam start jakieś 20 min. później. Przyczyną był niesprawny napęd Dżygita (coś zgaźnikiem, paliwo wylewało się wlotem powietrza). Szybka akcja Roberta, który przywiózł swój napęd z domu i następuje start.
Do momentu aż nie zobaczyłem człowieka, jak z tym myka, to nie sądziłem, że to wypali. A jednak. Dżygit jak wyrwał spod garażu to ledwo zdążyłem zrobić jedno zamazane zdjęcie. Następne dopiero na zoomie jak już gnał ku horyzontowi eskortowany przez Roberta, filmowany przez Piotrka i osłaniany od pleców przez kolegę na motorze (niestety moja kiepska pamięć znowu mnie zawiodła i wyleciało mi imię z głowy). I tyle ich widziałem. Chłopaki mykali trochę po Dąbrowie Górniczej strasząc e"L"ki i całą resztę, obecnego na ich drodze, społeczeństwa.
Przeniosłem się pod stację benzynową obok Kauflanda na Gołonogu i czekałem aż Dżygit tam dotrze po rundce po Dąbrowie. Wtedy też okazało się, że to nie miało być żadne bicie rekordu tylko po prostu Dżygit chciał sobie pojeździć na rowerku z napędem na plecach :-p
Trochę już po zachodzie w końcu Dżygit, z rykiem napędu, wpadł na stację. Wyłączył napęd, odstawił rower i poszedł kupić browara. Jednakże zakup się nie udał ponieważ kolejka była niemała a napęd swoje waży i stanie w całym rynsztunku kosztuje trochę sił. Wsiadł więc ponownie na rower, odpalił śmigło i pognał w towarzystwie motocykla i samochodu dalej.
Ja się z chłopakami pożegnałem telefonicznie i ruszyłem w swoją stronę. Była już w końcu 19:00. Przez Pogorię III (ludzie, noście coś odblaskowego, o tej porze to już Was w ogóle nie widać chyba, że się Wam w dupę wjedzie; nawet nie schodzicie ze ścieżki jak widzicie jaskrawe światło pędzące w waszym kierunku; życie Wam niemiłe?), potem wzdłuż Pogorii IV (z przystankiem na fotę Pogorii o zmierzchu), przez Preczów i Sarnów do domu.
Jak dostanę link do filmu i do galerii zdjęć robionych przez Roberta lustrzanką to dołączę później. Na razie kilka zdjęć zrobionych przez mnie.
Przygotowania przedstartowe.
Kolega na motorze zajmuje pozycję wyjściową, Dżygit odpala koguta na kasku a ja udaję się na pozycję do zdjęcia.
Dżygit rozpoczyna przejażdżkę.
I szybko znika mi z oczu w towarzystwie swojej eskorty.
Ponownie widzimy się dopiero na stacji benzynowej.
Zakupy jednak się nie udają.
Dżygit ponownie rusza w drogę.
Znika razem ze swoją świtą :-)
Wracam przez Pogorię III i IV do domu robiąc zdjęcie o zmierzchu na Pogorii IV.
Kategoria Praca
komentarze
A teraz u ciebie znajduje :D
Wkleję linka do filmiku na kanale zmk :x