limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

Piątek, 7 października 2022 | dodano: 07.10.2022

Wytaczam się ostatecznie o 6:15. Trochę czasu mi zeszło na nawoływaniu drapieżnika, który nie raczył się pojawić.
Warunki takie, że chłodnawo. Termometr zeznał +4. Do tego sporo mgieł. Raczej bez wiatru.
Trasa zwykła przez Ksawerę i Mydlice. Na Ksawerze jeszcze bardziej ułatwiam sobie życie i wynajduję bardziej płaski dojazd do wczorajszego skrótu. Na czas przelotu i dystans jednak znacząco to nie wpływa.
Na mecie z obsuwą na jakieś 2 min. i ze zmarzniętymi stopami.

Na powrocie takie przyjemne lato, że nie było mowy, żeby nie pozaginać.
Początek oklepany: Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło. Potem bieżnią P4 do Kamienia Ornitologa i odbijam na Kuźnicę Piaskową. Musnąwszy Warężyn do Dąbia. Przy fermie odbijam do Toporowic i zrobiwszy małe ucho wjeżdżam na stromiznę przy cmentarzu w Dąbiu. Dalej przez Goląszę Górną i Brzękowice Górne do Góry Siewierskiej. Kolejny podjazd pod cmentarz i na zjeździe odbijam w stronę Węgrody. Nie kręcę jednak do Rogoźnika tylko staczam się w stronę Skrzynówka i nawracam do mojej wioski. Tu jeszcze wygięcie w stronę Dino i Lewiatana, a na koniec Kasztanowa i dopiero zjazd do domu.
Miło się kręciło. Odcinkami nawet całkiem żwawo. Dużo słoneczka. Niegroźne podmuchy. Niemało "szoszonów" po drodze. Na pojezierzu nawet zauważalna aktywność.

Przekroczone 7k km. Trochę do 10 brakuje ale się wyjeździ, to będzie.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!