limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Poniedziałek, 17 stycznia 2022 | dodano: 17.01.2022

Już wczoraj za oknem widać było białe. Niedużo, ale jednak. Utrzymało się do rana. O dziwo, jeden termometr zeznał +3, drugi, pół godziny później +4. Zgodnie z prognozą, wiało. Miało być dla mnie wpspomagająco, ale jakoś tak nie bardzo wyszło.
Zbierałem się niespiesznie zakładając, że wiatr pomoże. Trochę się na tym przewiozłem. Ruszam o 6:04.
Zwykła trasa przez Będzin w wersji małobądzkiej. Spokojnie i bez sensacji. Jezdnie mokre, na ścieżkach i chodnikach topniejący śnieg.
Ostatecznie na mecie mam obsuwę na 9 min. Po drodze trochę śladów rowerowych, ewentualnie hulajnóg elektrycznych.

W ciągu dnia na blitzu patrzyłem jak do nas zbliża się ściana burzy. Waliło piorunami równo. Rzucałem też "okami" na kamerki internetowe w "stolycy", Łodzi i Częstochowie więc wiedziałem, co się do nas zwali i jakie będą warunki na powrocie. W 2 godziny zrobiło się najpierw ciemno, potem biało, a na koniec wylazło słońce.
Od samego początku wiedziałem, że powrót potoczy się jak krew z nosa. Jezdnie ze zjeżdżonym i zlodzonym śniegiem. Co rusz było słychać piłowanie jakieś osobówki jak próbowała się "dynamicznie" zebrać do jazdy. Z tego też powodu gdzie się dało to chodnikami i ścieżkami. Kilka razy czułem, że mi się przyczepność urywa, ale udało się nie wyglebić. Choć nie obeszło się bez faila. Raz mi się koło uśliznęło i niekontrolowany obrót korby sprawił, że się walnąłem pinem od pedału w piszczel.
Trasa niegięta: Mortimer, Reden, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, Stachowe, magazyny i chodnikami prosto do domu.
Trochę stopy zmarzły ale ogólnie jechało się nawet nieźle.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!