limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPNDZD

Czwartek, 30 grudnia 2021 | dodano: 30.12.2021

Termometr zeznał +3 i z tego powodu nie spinałem się za bardzo ze startem. Ruszam o 5:44.
Poza tym, że cieplejsze powietrze to wiele się nie zmieniło od wczoraj. Przy gruncie raczej bliżej zera, i to ujemnego. Śniegu nieco ubyło, ale nie na tyle, żeby to zrobiło wielką różnicę. To co zostało zmrożone i zlodzone.
Trasa zwykła przez Będzin w wariancie małobądzkim. Niespiesznie i bez sensacji. Sam przelot minimalnie szybszy bo deczko doluftowałem koła. Poza tym nogi lepiej podawały.
Na mecie 3 min. zapasu.
Samopoczucie takie na krawędzi przeziębienia. Powrót raczej po swoich śladach. Zanosi się na to, że 10k km w tym roku już nie przeskoczę. Musiałbym ponad stówkę wykręcić do jutra.


Powrót po własnych śladach prosto do domu.
Warunki lepsze. Właściwie cały śniego stopniał. 
W domu chwila przerwy i potem zwykłe zagięcie do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Na powrocie jeszcze wjazd do najbliższej piekarni.
Prawdopodobnie dziś ostatni dzień jeżdżenia w tym roku. Dalej wiszę na krawędzi przeziębienia. Raczej nie sądzę, żeby do jutra polepszyło mi się na tyle, by walczyć o przebicie 10k km za rok.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!