limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Poniedziałek, 2 sierpnia 2021 | dodano: 02.08.2021

Przeciętny start - 6:10. Żeby się nie spinać to dojazd krótki, przez Będzin. Wariant małobądzki.
Na starcie pochmurno, ani ciepło, ani zimno, raczej bez wiatru. Za to zaczęło kropić. Jednak jadę bez warstwy przeciwdeszczowej. I jakoś się udaje. Po około 6km kropelki stopniowo zanikają.
Na mecie 5 min. zapasu. Nawet przyjemny dojazd do pracy.


Na kwadrans przed startem powrotnym lunęło. Zdrowo. Kiedy wychodziłem lekko zelżało ale nie na tyle, by zrezygnować z zestawu gumowego. Z różną, ale dość konkretną, intensywnością deszcz towarzyszył mi przez centrum Zagórza, Mortimer i Reden.
Dopiero gdzieś w okolicach Łęknic wyjechałem spod chmury i mogłem zdjąć płaszczo-pelerynę. Przez przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów jadę w ładnym słoneczku.
W Sarnowie na chwilę wpadam do weterynarza. Chwila jest na tyle długa, że chmurki, które widziałem daleko na zachodzie, zdążyły znacznie się zbliżyć.
Kręcąc w stronę domu w końcu napotykam pierwsze krople. Na kilometr przed domem już dość konkretnie pada. Tuż po schowaniu rowerka rozpętała się nielicha burza z gradem.


6k km w końcu przebite. Późno. Na razie są widoki, że 10k w tym roku uda się osiągnąć. Jak mi się nic nie wysypie. A jak pójdzie dobrze, to może i więcej.


Kategoria Praca


komentarze
gozdi89
| 20:18 poniedziałek, 2 sierpnia 2021 | linkuj Plan był spontanicznie przejąć się na powrocie, ale deszczyk różnie padający zmienił niecne plany.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!