limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Wtorek, 18 maja 2021 | dodano: 18.05.2021

Start taki sobie - 6:08. W deszczu. Raz mocniejszy, raz słabszy ale nieustający. Że kapało całą noc to na jezdniach rozlewiska, potoki i bagno. Tyle dobrze, że nie jest zimno i nie wieje.
Trasa krótka, przez Będzin. Opcja małobądzka. Na mecie obsuwa na 1 min. Gdyby światła na Mec-u działały, to pewnie byłoby więcej.
Dojazd w gumowych oficerkach nie uchronił od zawilgocenia skarpet. Jeszcze nie udało mi się zrobić takiego zestawu ubraniowego żeby w deszczu albo nie przemoknąć, albo się nie spocić.

Powrót początkowo zapowiadał się na sucho. Wytaczając rower widzę, że leje. Wdziewam pelerynę. Przestaje. Wytaczam się po mokrym i przez Mec, Reden i Most Ucieczki kręcę w stronę mola na P3. Tu już jestem przekonany, że się wypogodziło i pelerynę mogę schować do plecaka. Reszta trasy (Zielona, czarny szlak do Łagiszy, terenem na Stachowe i dalej terenem w stronę przejazdu kolejowego w Gródkowie, nawrót pod DINO i Lewiatana) w przyjemnych warunkach tempem niespiesznym. Trochę w terenie gdzie błotko, kałuże i ślisko. Na szczęście Mamut w takich warunkach sprawdza się rewelacyjnie.
Na więcej nie miałem ochoty po mokrym poranku.




komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!