limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPD

Piątek, 16 października 2020 | dodano: 16.10.2020

Na tle tygodnia to dziś pogodowy Dzień Dziecka.
Zbieram się obsunięty na koła o 6:09. Dziś dla odmiany dojazd na sucho. Jedynie miejscami jezdnie nosiły ślady tygodniowych opadów. Termicznie mniej więcej jak wczoraj. Raczej bez podmuchów.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Nie do końca spokojnie. Na początek w Sarnowie autobus linii "107" prawie dopchnął mnie do krawężnika bo sobie "kierownik" źle obliczył prędkości i przestrzeń do wyprzedzania. Drugi moment niepewności to tradycyjnie rondo w centrum D. G. Znów nie byłem pewien czy mi "kierownik" od strony Będzina ustąpi. Jechał jakby nie zamierzał.
Na mecie, mimo lepszego czasu przejazdu, obsuwa na 4 min. Ale sam przejazd całkiem przyjemny.


Powrót, niestety, częściowo w kropli.
W ciągu dnia pokapało. Jak ruszałem to jedynie było mokro. Z tego też powodu tempo niespieszne żeby się za mocno nie uflejać. Gdzie się dało to chodnikami i ścieżkami.
Początek przez Mortimer i Reden pod Most Ucieczki. Potem Zielona i czarny szlak do Łagiszy. Mżawko-deszczyk zaczyna się jak już opuszczam szlak i towarzyszy mi do końca jazdy. Kręcę niespiesznie przez Sarnów i moją wioskę korzystając dalej z chodnika. Na finiszu podjazd pod paczkomat i szybko do domu.
Nie przemokłem jakoś specjalnie ale uda się wychłodziły i plan najechania wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie odłożyłem na jutro. Nawet jak będzie dalej kapało to nie będzie taka krótka trasa wielkim wyzwaniem.
Za przewalczenie tego mokrego tygodnia na rowerze teraz sobie wymyślę jakąś nagrodę. Już dawno w takich warunkach tyle nie jeździłem.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!