limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPD

Wtorek, 29 września 2020 | dodano: 29.09.2020

Rozruch w miarę dobry, start mógłby być lepszy, przejazd spokojny, na mecie z obsuwą.
W nocy padało więc rano sporo wody ale już nie z nieba. Wahałem się czy zestaw gumowy, czy nie. Ostatecznie tylko pokrowiec na plecak. Wdzianko na długo bo temperatury już nie te. Jeszcze nie zimno ale do ciepła też daleko. Jeśli wiało, to sprzyjająco. Pół drogi w ciemnościach a reszta w szarościach.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Widzę drobne postępy przy przebudowie i wydłużaniu ścieżki rowerowej przy Braci Mieroszewskich. Do zimy chyba uda im się skończyć.
Na mecie 6 min. do tyłu. Tempo mogłoby być mocniejsze ale nie chciałem się za bardzo uflejać. W wielu miejscach były niezłe rozlewiska, zaś na Zielonej trochę ślisko na ścieżkach i porozrzucane przez dziki kępy trawy.
Ogólnie jednak przyjemny dojazd do pracy.


Powrót na sucho, co cieszy. Było nawet trochę słoneczka wyzierającego spomiędzy ołowianych chmurek. Temperatura mniej więcej podobna do porannej. Trochę niegroźnego wiaterku. Przyjemnie.
Trasa bez większego kombinowania: Mortimer, Reden, Łęknice, bieżnia P3, Piekło, chwila slalomu po piasku wzdłuż bieżni na P4 w poszukiwaniu maślaczków (nie znaleziono), Przeczyce, Sarnów i prosta do domu.
Spokojnie, niespiesznie, bez sensacji i przyjemnie.
Sporo szosowców dziś się kręciło w okolicach pojezierza. Dawno tylu nie widziałem.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!