limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

Środa, 2 września 2020 | dodano: 02.09.2020

Smętna pogoda, smętny rozruch i start ostatecznie o 6:09. Dziś tylko mżawka i wiatr raczej sprzyjający. Jezdnie mokre po nocnych opadach. Bez przeciwdeszczy raczej nie ma sensu jechać.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Zupełnie bez sensacji.
Na mecie z obsuwą 3 min. Całkiem przyjemnie się jechało. Żeby tylko nie trzeba było ciągle przecierać okularów, to byłoby już super.


Powrót w znacznie lepszych warunkach. Podniosła się temperatura, jest sucho, trochę wieje. Miejscami jeszcze malownicze chmury przywodzące na myśl ulewę ale zgodnie z prognozą ICM-u, nic nie spada.
Wracam lekko objazdowo. Początek zwykły przez Mortimer i Reden w stronę ścieżki przy Alei Zagłębia. Tym razem jednak nie odbijam na Łęknice tylko jadę dalej w stronę dworca kolejowego w Głonogu i stamtąd na Piekło. Potem bieżnia P4 do Preczowa i przez Sarnów do mojej wioski. Od remizy zagięcie do wsiowego DINO i potem, by nie paprać się w rozgrzebanej "913", jeszcze wygięcie przy wsiowym Lewiatanie. Stamtąd prosto do domu.
Powrót przyjemny i prawie spokojny. Jedynie przy P3 trafił się psychiczny szeryf. Cóż, wybaczam mu. Pewnie ma ciężko w domu, może jedyne o czym decyduje, to kiedy wyjść spod stołu i z tego powodu na drodze próbuje sobie udowodnić, że jednak stać go na więcej...


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!