limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Czwartek, 2 lipca 2020 | dodano: 02.07.2020

Rozruch szedł sprawnie. Skoro tak, to uznałem, że nie ma powodu się spieszyć. Efekt taki, że zamiast wytoczyć się z rezerwą 10 min. mam jej ledwo 3. Ostatecznie na mecie mam obsuwę na 4 min.
Pogodę ICM obiecywał mokrą. Jak wstawałem to lało. Ale przestało i przed startem nawet przeschnęło. Długo jednak nie cieszyłem się warunkami. Najpierw postraszyło jak przejeżdżałem z mojej wioski do Sarnowa. Potem, na dobre, zaczęło kapać w Preczowie i rozkręciło się na granicach Dąbrowy Górniczej. Tu też chowam buty do plecaka, zakładam kapcie od chodzenia w wodzie, rowerowy płaszcz przeciwdeszczowy i do końca trasy pocę się pod tym okryciem. Nie rozpadało się jakoś specjalnie, ot, taki sobie deszczyk, ale gdybym się nie przezbroił, to w butach byłoby bagno a plecak cały ochlapany i przemoczony.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą przejechana spokojnie, bez ekscesów.


Powrót zapowiadał się na sucho. Ruszam w stronę centrum Zagórza i tu widzę, że na kierunku mniej więcej Redenu leje. Odbijam w stronę Makro i lasu mydlickiego. Tamże pierwszy raz krople mnie straszą. Ciągnę dalej w stronę Warpia. Krople po raz drugi się objawiają. Trzeci raz kropelki pojawiają się na wysokości kościoła na Ksawerze. Buty do plecaka, kapcie na nogi, płaszcz w pogotowiu i lecę dalej. Skracam przez mostek na Czarnej Premszy w stronę targowiska i dalej pod Fabrykę Domów. Stamtąd do świateł na "86". Potem przy Lidlu do lasu gródkowskiego i jego zakosami, przecinając przy podstawówce "913", docieram do tartaku. Finisz rozgrzebana "913". Po drodze trochę foto remontowanego odcinka.
Przyjemnie i spokojnie na powrocie. Więcej kropelek nie pamiętam.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!