limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

Środa, 1 lipca 2020 | dodano: 01.07.2020

Rozruch szedł dobrze. Jak zwykle. Ale się rozlazł w szwach. Jak zwykle. I start znów na krawędzi okna. Jak zwykle. Tym razem o 6:12.
Warunki bardzo przyjemne. Rześko ale ciepło. Dużo słoneczka. Chyba lekko dmuchało na pewno jednak nie przeszkadzająco.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Kręcona z umiarkowanym zaangażowaniem. Obyło się bez sensacji. Na mecie równo o 7:00.


Popołudnie przyjemnie ciepłe i słoneczne. Trochę wieje. Początek delikatnie a i potem też jakoś niespecjalnie mocno. Tempo takie, żeby oddech się nie urwał. Tak do 28km/h na płaskim bo potem już się oddech za bardzo przyspieszał.
Trasa początkowo zwykła przez centrum Zagórza, Mortimer i Reden na Łęknice. Wpadam na bieżnię P3 i lecę do przejazdu na P4. Przy "Pod Dębami" spontanicznie decyduję, że zagnę przez Ratanice do Kamienia Ornitologa. Tam odbicie na Kuźnicę Piaskową, Warężyn, Dąbie-Chrobakowe, Malinowice, Strzyżowice i do domu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!