DPOD
                    
                    
          
                    - 
          DST
          50.00km
          
 
                              -  
          Teren
          5.00km
          
 
                              -  
          Czas
          02:40
          
 
                              - 
          VAVG
          18.75km/h
          
 
                                                                                          - 
          Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                    
    
    
  Rozruch niezbyt sprawny. Wytaczam się dopiero o 6:18. Będzie obsuwa.
Warunki, jakby to powiedzieć,  dwuznaczne. Optycznie to kicha. Szaro, dywan chmur, mokre jezdnie, a jak wyszedłem z domu to jeszcze poczułem mżawkę. Jednak mimo tego jest dość przyjemnie. Temperatura w sam raz na krótkie wdzianko, nie wieje i nawet w trakcie jazdy nie jest chłodno. Wkurzają tylko te drobne kropelki osiadające na okularach. Co chwila muszę je przecierać.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie, umiarkowanie dynamicznie. Na rondzie w centrum D. G. chwila niepewności czy mi klient od strony Będzina ustąpi pierwszeństwa. Ustąpił ale tak na ostatnią chwilę. Już miałem się łapać za hamulce.
Oszacowane po drodze na 8 min. spóźnienie udaje mi się zredukować ostatecznie do 6 min.
Na mecie konstatuję też, że wybór klubowej koszulki na dziś nie był dobrym pomysłem. Dominuje w niej barwa biała. W takich warunkach nabiera ona szybko wzorku wiadomego.
Dzień pogodowo smętny. Pochmurno cały czas. Okresami mżawka i czasem opady. Zaczyna wiać. Wytaczam się jak zwykle i od razu wątpliwości. Wdziewać zestaw gumowy czy zawalczyć. Na razie tylko plecak w pokrowcu. Postanawiam zawalczyć. Gdyby było chłodniej to decyzja byłaby inna.
Zaczynam w kropli po swoich śladach aż do Mortimeru. Czasem krople znikają, znów się pojawiają i tak właściwie całą trasę. Raz lekki deszczyk, raz mżawka. Za Expo Silesia skręcam na Starocmentarną i cisnę na Reden i dalej pod Most Ucieczki oraz Zieloną, gdzie wracam na własne ślady aż za światła na "86". Potem kawałek wzdłuż parku Żurawinec w drodze pod szklarnie w Borach Malinowskich i do Malinowic. Potem kolejno Dąbie, Goląsza Górna, Brzękowice Górne, Twardowice. Tu zostawiam balast, który był przyczyną zaginania powrotnego, i wracam przez Górę Siewierską i Strzyżowice prosto do domu.
Mimo tego, że kapało i wiało, jechało się całkiem przyjemnie. Przelot spokojny.
Kategoria Praca





















