limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 38.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 22.80km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 czerwca 2020 | dodano: 18.06.2020

Rozruch dobry a start jak często - obsunięty. Wytaczam się o 6:15. Zero miejsca na marudzenie. Ale przynajmniej warunki są przyjemne choć nie wyglądają. Niebo zaciągnięte jednorodnym dywanem chmur. Nie wieje. Lekko zamglone. Czuć sporo wilgoci w powietrzu. Jezdnie raczej suche.
Kręcę trasę zwykłą przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Staram się utrzymać wyższe tempo i chyba się udaje, bo na miejsce zataczam się równo o 7:00.
Na finiszu, na moście na Lenartowicza, nagrywa mi się na kamerce jak trachnęły się bokami dwa ciężarowe. Jeden stracił lusterko.


Powrót zaczynam pod delikatnymi kroplami, które to sprawiają, że przykładam się dość konkretnie do kręcenia. Gdybym poleciał na kierunku do Będzina, to pewnie by mnie zlało. Jadąc w stronę Mortimeru w końcu wydostałem się spod kropel i przez Reden na sucho docieram do Zielonej i dalej czarnym szlakiem do Łagiszy. Tym razem odpuszczam teren bo spodziewałem się tam bagienka. Już i tak lekko się upaprałem przejeżdżając i przez Zieloną, gdzie musiało lać chwilę wcześniej nim tam dotarłem, i przez czarny szlak, gdzie takoż było mokro. Grzecznie wykańczam asfaltem przez Sarnów wracając na własne ślady.
Całą drogę słyszałem lub widziałem pogróżki. Na moje oko lało mniej więcej w Grodźcu a potem w Wojkowicach. Ewentualnie trochę dalej na południe za tymi miejscowościami.
Kropelki dogoniły mnie dopiero na podjeździe pod podstawówkę w Psarach. Kręcą na maksa, ile dałem jeszcze radę, wbijam się pod górkę i dalej cisnę prosto do domu. Ostatecznie nie zlało mnie. Kropiło jeszcze przez około godzinę nim lunęło.
Dawno tak wartko nie przeleciała mi droga do domu :-)


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!