limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Wtorek, 5 maja 2020 | dodano: 05.05.2020

Dziś na później. Start lekko obsunięty na 13:40. Nie ma miejsca na marudzenie i zaginanie.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza. Sprawnie, bez ekscesów.
Warunki słabsze niż wczoraj na powrocie ale lepsze niż na dojeździe. Wdzianko lekkie na długo choć przez chwilę wahałem się czy nie wbić się i w kurtkę. Zwłaszcza w okolicach Sarnowa i Preczowa. Ołowiana chmurka z północy straszyła kropelkami. Ostatecznie jednak zanikły i nie była potrzebna ekstra warstwa.
Na mecie 2 min. zapasu. Przyjemny dojazd. Dość wydatnie pomagał wiaterek.


Powrót częściowo po swoich śladach. Do Mortimera. Potem odbijam na Reden i dalej w stronę Łęknic. Bieżnią P3 do przejazdu na P4 a stamtąd do Preczowa. Od rozwidlenia znów po swoich śladach aż do remizy w Psarach. Tu robię ucho do przejazdu w Gródkowie, na "913" i przy DINO wygięcie w stronę wsiowego Lewiatana by finisz zrobić znów po własnych śladach. Tym sposobem udało się dobić do dzisiejszego przebiegu.
Warunki na powrocie takie, że wdziałem kurtkę. Przez trochę było mi nawet odrobinkę za ciepło, ale kiedy słońce zaczęło ginąć za horyzontem, to przestałem żałować tego wyboru. Plus taki, że już nie wiało jak na dojeździe. Chyba miejscami padało bo jezdnie, tu i tam, były mokre.
Przelot spokojny i niespecjalnie dynamiczny.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!