limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

ZODPND

Piątek, 24 kwietnia 2020 | dodano: 24.04.2020

Kręcenie zaczynam około 9:00 zwykłym zagięciem do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. To niecałe 3km więc pozostawiam sobie dopisanie tego przy dojeździe do pracy. O poranku warunki takie, że w ruch idą lekkie buty i krótkie spodenki. Dojazd do pracy zapowiada się "mniodzio".


Do pracy startuję wcześniej bo jeszcze muszę podrzucić do Twardowic jedną rzecz. Wytaczam się o 13:10. Te 10 min. to niemal tyle ile mi potem brakło na mecie. Do pierwszego celu kręcę przez Górę Siewierską czyli poza zwalczeniem podmuchów wiatru jeszcze do kompletu pagórki. Ale jedzie się dobrze.
Załatwiwszy dostawę ruszam do pracy. Kręcę kierując się w stronę bieżni na Pogorii 4. Docieram tam przez Goląszę Górną, Dąbie, Dąbie-Chrobakowe, Warężyn i Kuźnicę Piaskową. Wbijam na bieżnię przy Kamieniu Ornitologa.
Kręcę cały czas dość żwawo bo czas ciśnie. Zaczynam powoli szacować wielkość spóźnienia. Bieżnię opuszczam przed tamą na P4 i asfaltem równoległym do torów ciągnę do Zielonej. Tu już standard przez park do ronda, przez "dworzec" do centrum, pod muzeum, Mortimer, centrum Zagórza i meta.
Ostatecznie finiszuję ze stratą 8 min. Jechało się bardzo fajnie mimo niejakiego oporu ze strony wiatru. Po drodze sporo ludzi na rowerach, rolkach, spacerowiczów i biegaczy. I, jak zwykle, z maskowaniem i grupowaniem na bakier.


Powrót raczej żwawy zaczynam od przelotu przez las zagórski i Reden w stronę Mostu Ucieczki. Potem Zielona i czarny szlak do Łagiszy. Wykończenie przez Sarnów asfaltem.
Dopompowane kółka Mamuta pozwalają nawet całkiem sprawnie na nim śmigać. Warunki na powrocie przyjemne. Dobrze pewnie jechało się też dlatego, że asekuracyjnie wdziałem długie spodnie i nogi nie odczuwały lekkiego spadku temperatury.
Sporo ludzi w okolicach P3 i Zielonej.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!