limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Poniedziałek, 2 grudnia 2019 | dodano: 02.12.2019

Wczoraj, z rowerowych spraw, to tylko upuściłem nieco powietrza z kółek Mamuta w przewidywaniu gorszych warunków drogowych.
Dziś rozruch sprawny i, zgodnie z planem, udaje mi się zebrać w drogę wcześniej. Ruszam o 5:43. Nie jest tak zimno, jak się spodziewałem. Na drogach też ok. Tylko miejscami asfalt błyszczący na większych połaciach, a tak to tylko przy krawężnikach. Nie czuję podmuchów.
Trasa przez Sarnów, Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza. Spokojnie i bardzo niespiesznie. Niespiesznie ze względu na inne opory toczenia na odluftowanych kołach i odruch trzymania oddechu pod kontrolą. Trochę końcówki pomarzły ale ogólnie przyjemny dojazd do pracy. Na mecie 6 min. zapasu.


Powrót na kierunku do Będzina. Przez Mec i Środulę kręcę do Starego Będzina i stamtąd na ścieżkę małobądzką. Wstępuję po drodze do centrum ubezpieczeń przedłużyć OC. Wyszło nieco taniej niż w roku poprzednim przy tych samych warunkach. Kontynuacja powrotu w zapadających ciemnościach. Niespiesznie toczę się do Nerki i dalej przez Zamkowe do lasu grodzieckiego. Tu czuję, jak mnie lekko odcina, ale opieram się pokusie wrzucenia jakiegoś cukra na ruszt. Kręcę nieco wolniej, spokojniej i tak przetaczam się dalej przez las gródkowski. Spod szkoły kilka zakosów m. in. przy DINO i Lewiatanie by ostatecznie dotrzeć do domu.
Warunki zbliżone do porannych. Jedynie jakby ciut mocniej wiało.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!