limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Piątek, 29 listopada 2019 | dodano: 29.11.2019

Zgodnie z prognozami pogoda się rozkraczyła. Jezdnie mokre, z nieba opada jakaś drobna wilgoć, której jeszcze nie da się zakwalifikować jako deszcz. Kiedy ruszam mam wiatr centralnie na twarz i to dość zauważalny. Dopiero jak robię zwrot mniej więcej na wschód, to przestaje mi stawiać opór. Zaczynam toczenie o 6:01
Trasa bez naciągania przez Sarnów, Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza. Ogólnie spokojnie. Jedynie w centrum Dąbrowy Górniczej znów ograny temat szarżujących przez rondo od strony Będzina. Tym razem mi nie ustąpiła osobówka i dostawczak. Na miejscu z zapasem może ze 2 min. Pod koniec jazdy nieco więcej kropelek niż na starcie, ale mnie nie zmoczyło.


Prognoza dalej się sprawdzała i na wyjściu z pracy deszcz. Nie za mocny ale przy spadającej temperaturze raczej mało sympatyczny. Wdziewam warstwę przeciwdeszczową i zaczynam niespieszny powrót. Gdzie się dało to chodnikami z kostki, ścieżkami, poboczami i lasami żeby jak najmniej okazji do interakcji z samochodami było. I żeby się za mocno nie uflejać.
Trasa przez Mec, Środulę, Stary Będzin, ścieżkę małobądzką do Nerki, Zamkowe, las grodziecki, las gródkowski i poboczami "913" do domu.
Deszcz ustał dość szybko ale mokrość podłoża sprawiły, że nie pozbyłem się wdzianka przeciwdeszczowego i to był dobry ruch. Zdejmując je w domu stwierdziłem całe zachlapane plecy. Poza tym właściwie nawet nie byłem jakoś specjalnie podgotowany. Całkiem przyjemny powrót do domu. Ale na ekstra objazdy już mi się nie chciało zmobilizować.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!