limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPOND

Piątek, 15 listopada 2019 | dodano: 15.11.2019

Pogoda dopisuje więc wciąż jeszcze nie spieszę się z wyjazdem. Dziś start o 6:05.
Warunki takie, że pierwsze wrażenie, że cieplej niż wczoraj. Ale to tylko przez moment. Jak już zaczynam się toczyć i obieram właściwy kierunek, to czuję, że będzie przepychanka z wiatrem. Nie za mocny ale odczuwalny. Opór na korbie jest wyczuwalny a licznik pokazuje słabszą prędkość. Trudno. I tak nie jest źle. Jezdnie suche
Trasa przez Sarnów, Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza. Spokojnie. Na mecie minutę przed 7:00.


Troszkę mi się w pracy jedna rzecz dłużej robiła niż zakładałem i przez to wybywam do domu 45 min. później niż powinienem. Powrót nocny murowany. Bez chęci do zaginania więc krótko przez Mec, Środulę do Będzina. Na wylocie w stronę Łagiszy pojawia się króliczek a zaraz potem dopada mnie telefon, że jest, co chciałem ale wypadałoby wpłacić zaliczkę. Skoro tak, to nawrotka (króliczek dawno już zniknął) i przez Zamkowe kręcę do czeladzkiego M1. Tu załatwiam sprawę błyskawicznie. Skoro jestem już w Czeladzi to kręcę powrót dalej na kierunku do Wojkowic. Nie skręcam tym razem w teren przy Orlenie tylko ciągnę pod kościół i tam dopiero robię zwrot na Strzyżowice. Wyginam jeszcze przez ul. Belną i dopiero z niej zjazd do domu.
W sumie wyszło fajne, nie za spieszne kręcenie powrotne. Warunki takie, że nie za ciepło ale jak na listopad to jest całkiem ok.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!