limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZND

Czwartek, 17 stycznia 2019 | dodano: 17.01.2019

Zamuliłem dziś konkretnie. Na kołach jestem o 6:01. Termorurka zeznała +3 ale chrupiący pod kołami samochodu, wyjeżdżającego sąsiada, lód upewnił mnie, że różowo nie będzie. Dotarcie do jezdni tylko mnie w tym upewnia. Chodnik oblodzony, jezdnia przy krawędzi również. Część użytkowa jezdni mokra ale tak, że koła wilgoci nie podrywały. Jedynie w koleinach czasem trochę stojącej wody. Generalnie trzeba będzie uważać ale można jechać w miarę szybko.

Trasę kręcę przez Będzin. Poza tym, że krótka, to prawie nie mam na niej ścieżek. Tych na ul. 11-go Listopada i Kośiciuszki nie liczę bo w warunkach zimowych jakby ich nie było - zalane, zasypane odgarniętym zlodowaciałmym śniegiem, oblodzone. Kompletnie bezużyteczne, a nawet wręcz niebezpieczne.

Jedzie się dobrze. Odczuwalnie pod koniec to byłem już zagotowany. Może też trochę dlatego, że był króliczek. Wyprzedził mnie na Kościuszki i aż do cmentarza na Środuli miałem go w zasięgu wzroku. Na początku mu odpuściłem dochodząc do wniosku, że na grubych oponkach nie mam się co z nim ścigać ale przekonawszy się, że jakoś strasznie nie gna i to wyprzedzenie mogło być pokazówką, zacząłem go gonić powolutku się zbliżając. Niestety przy cmentarzu zjechał na bok. Pewnie mój kierunek nie był również jego kierunkiem.

Reszta trasy spokojnie do celu. Na mecie mam 3 min. zapasu. Przyjemny dojazd do pracy.


Powrót z pracy również asfaltami. Zależy mi na tym, by sprawnie i w miarę szybko znaleźć się w domu i zaliczyć jeszcze rundę zakupową.

Ruszam przez centrum Zagórza na Mortimer i dalej na Reden. Mały postój przy ścianie płaczu i potem dalej w stronę ul. Granicznej i Robotniczej. Asfaltami przez Zieloną jadę do Preczowa i stąd już standardowa droga przez Sarnów i całą moją wioskę.

W domu jestem już po zachodzie słońca ale jeszcze za względnej jasności. Zostawiam plecak, zakładam Mamutowi sakwy i ruszam w standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Zjazd z balastem już w ciemnościach.

Temperatura zauważalnie się podniosła. Drogi były miejscami nawet suche. Musiałem się pilnować żeby za mocno nie cisnąć a i tak na finiszu jestem lekko podgotowany. Popołudniem warunki były zdecydowanie na węższe opony.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!